poniedziałek, 30 marca 2015

blogi smutne 2015

doszło do tego, że ktoś trafił na mojego bloga, wpisując frazę: blogi smutne 2015. nie wiem, czemu tak się stało i trochę jestem załamana tym zaszufladkowaniem, bo ostatnio robię przecież wszystko, żeby smutno nie było. no dobra, jest to być może czasem śmiech przez łzy i przyznaję, słucham zdecydowanie za dużo depresyjnej muzy, ale do kroćset, staram się. upadam, ale podnoszę, zakasuję rękawy, maluję ściany, piekę ciasta, zapuszczam tę cholerną grzywkę i ćwiczę z chodakowską. a dzisiaj na przykład mam dla was dwa cytaty poradnikowe ("dokądkolwiek by poszedł, wszędzie będzie takim samym dupkiem" oraz "niech jego matka na niego nawrzeszczy. ty nie masz na to czasu"), kilka zdjęć jankiego, który znalazł sobie nową kryjówkę w pudełku po butach, i dialog dwóch starszych pań zasłyszany w kfc. i nie mówcie mi, że żadna z tych rzeczy was nie rozbawiła, bo przestanę pisać i serio zrobi się smutno.

pani x: ja myślałam, że maserak wygra, ale wygra tatiana, jest bezbłędna.
pani y: jaka tatiana? z kochankiem?
pani x: jak z kochankiem? kochanek odpadł.















piątek, 27 marca 2015

jedźmy;)

festiwal najlepiej wygląda w internecie, kiedy jarasz się line upem. jeszcze zanim kupisz bilet i zorganizujesz sobie transport. łudzisz się, że poskaczesz na pięćdziesięciu koncertach, a potem nudzisz się na czterech, zasypiasz na piątym, a najbardziej spodobał ci się ten, na który wcale się nie wybierałeś. jednak jedno jest fajne, jakieś wrażenie czy odkrycie zostaje potem na całe życie. więc warto. mimo wszystko. (tomek nalewajek, cały tekst tu)

uwielbiam jarać się line upem, a jeszcze bardziej potem na miejscu odkrywać. pewnie dlatego tak bardzo się ucieszyłam, gdy kolega powiedział niedawno: pojedziemy na openera, co alina, jedźmy:)) a a. na wszelki wypadek zabukowała już sobie urlop. jedźmy, hozier czeka:))

no to w temacie niepublikowane foty z ostatniego katowickiego offa. trochę już nieaktualne, bo teraz nie palę i nie mam grzywki, ale za to widać na nich festiwalowe zmęczenie, najwyraźniej musiał to być dzień trzeci;)








 fot. szygi


środa, 25 marca 2015

jak ta galerianka

sąsiedzi studenci zaczęli biegać, bilety na spring breaka kupione, blond odnowiony - wiosna, panie!
u fryzjera najbardziej lubię prasę kolorową (party, fleszgraziaviva...), ale tym razem byli też całkiem fajni chłopcy... niestety znowu jakby za młodzi...

dzwonię do judytki: jadę, czekasz w malcie?
judytka: czekam, czekam. jak ta galerianka;)

carry bradshaw kończy dzisiaj pięćdziesiąt lat. blog mamona życzy dużo miłości. i butów:)




poniedziałek, 23 marca 2015

wigilia

miało nie być koncertów... ale były:) ktoś wie, co trzeba zrobić, żeby lao che zabrało mnie w trasę?? mogłabym chłopaków karmić, buty im czyścić, kartki z nutami przewracać, whatever. koncert był mistrzostwem świata po prostu! niedzielna julka marcell fajna, ale w zestawieniu z panami no to niestety jest bez szans.

a propos karmienia... dzwoni moja elka, która planuje święta: mamy jeszcze zamrożonego karpia... (karp z wigilii, którą spędziliśmy z filipem w hiszpanii - przypomina autor)
ja: no i witam:) tak, chcę karpia!
moja elka: a chcesz bigos?
ja: pewnie, że chcę bigos!
mówiłam, że wigilia nie ucieknie, po prostu będzie na wielkanoc;)









niedziela, 22 marca 2015

życie ci się zaczyna

filip: mama, a wiesz, że miki też słucha hoziera! (miki, lat dwanaście - przypomina autor)
po kilku latach ściągnęłam z zębów aparat. kolejny powód, żeby wydorośleć, hmm... co nie zmienia faktu, że czuję się dziwnie. zęby mam dziwne. jakieś takie za duże.

kolega z pracy: ludzie, ani aparatu, ani polipa, życie ci się zaczyna!;)
ja: ani grzywki, niedługo sama siebie w lustrze nie poznam;)

koleżanka z pracy: w końcu będziesz się mogła całować!
filip: masz zęby jak koń (czyli zawsze można liczyć na syna...)









czwartek, 19 marca 2015

tam byłam

w blue note na koncercie marka dyjaka (przepięknie!), w kinie muza na ciele szumowskiej (przeczuwałam, że to mądra babka - w końcu dała córce na imię alina - ale serio nie myślałam, że zrobi taki świetny film), w kraszkebabie po remoncie na bardzo dobrym jedzeniu i w końcu na spacerze po coraz ładniejszych jeżycach - tam byłam, kiedy nie było mnie tu:)

poza tym piekłam sernik. przepis znajdziecie tu. różnica jest taka, że u mnie były lidlowe ciastka neo, a na wierzchu zamiast bitej śmietany serek mascarpone zmiksowany z cukrem pudrem. pieczcie na zaćmienie, a co!





















piątek, 13 marca 2015

dzień drzemki w pracy

z serii "i puść tu dziecko do szkoły"...
filip: powiedzieliśmy pani od przyrody, że dzisiaj jest dzień drzemki w pracy i żeby się zdrzemnęła;)

a oprócz dnia drzemki w pracy, którego niestety nie obchodziłam, były dziś pustki i był mikromusic - takie wypasy! to mógł być też taki piękny koncert, gdyby tylko nie foch artystki ze sceny. możliwe, że się dzisiaj nie zdrzemnęła. ot, życie. 

chwilami, kiedy zapominam złe, widzę, jak graliśmy w chowanego. pachniało trawą, chociaż topniał śnieg, to my wszystkiemu winni czarodzieje...






wtorek, 10 marca 2015

obrałam ziemniaka

a: a widziałaś, jak robił?
ja: no razem robiliśmy. to znaczy ja robiłam zdjęcia i obrałam ziemniaka;)

kurczak curry, naprawdę awesome!

składniki: dwie piersi z kurczaka, dwie papryki, trzy cebule, duży ziemniak, trzy-cztery ząbki czosnku, łyżka ostrej przyprawy do curry, dwa liście laurowe, dwie laski cynamonu, imbir (nie mieliśmy), można dodać kolendrę (nie dodaliśmy, bo nie lubię), sól, dwie torebki ryżu.

przygotowanie: do garnka wlewamy olej rzepakowy. kiedy lekko się podgrzeje, wrzucamy liście laurowe, laski cynamonu i drobno posiekany czosnek, mieszamy. po chwili dodajemy pokrojoną w pióra cebulę. dusimy, co jakiś czas mieszając. dodajemy pół łyżki soli, pokrojoną cienko paprykę i łyżkę przyprawy do curry. dolewamy około pół szklanki ciepłej wody, ponownie dusimy. w międzyczasie wstawiamy ryż. następnie obieramy ziemniaka i kroimy go w kostkę, podobnie jak piersi z kurczaka. wszystko dodajemy do sosu, dolewając jeszcze trochę ciepłej wody. gotujemy do momentu, aż ziemniaki zmiękną. podajemy z ugotowanym ryżem i jemy:) a potem chcemy dokładkę!













niedziela, 8 marca 2015

sztangi

koleżanka z pracy: alina, a może w niedzielę byś poszła, na dziesiątą? są sztangi i tbc!
no na sztangach w niedzielę o dziesiątej to mnie jeszcze nie było... musiałabym chyba prosto z miacha na nie zasuwać. ale za to na małym niewinnym kacyku machnęłam łazienkę. obiad też będzie. kobieta niezwyciężona po prostu;) 

z okazji święta można też zagłosować TU










piątek, 6 marca 2015

jak conan barbarzyńca

teksty z poradników dla kobiet są zajebiste;))
pamiętaj: kiedy twój partner zachowuje się jak mężczyzna i traktuje cię dobrze, złóż mały hołd jego męskiemu ego. kilka razy w tygodniu powinien się poczuć jak conan barbarzyńca.

a: i wiesz, tam piszą, że [...]
j: przecież już ci to mówiłam, ze sto razy:) a nie napisali, dlaczego nie słuchasz judytki?

z okazji zbliżającego się dnia kobiet życzę wam, drogie czytelniczki, oraz sobie też oczywiście, żebyśmy nigdy nie obniżały poprzeczki. poprzeczka postawiona ma być wysoko. przez chwilę o tym zapomniałam - chyba mnie qrwa pogięło - ale odpowiednia lektura potrafi otworzyć oczy;) najlepszego!




http://rollingstoneaus.com/music/post/premiere-the-pretty-littles-religion-is-my-favourite/622







wtorek, 3 marca 2015

ostatni dzwonek

naprawdę nie myślałam, że do tego dojdzie... że tuż przed menopauzą zacznę czytać poradniki!? ale może to faktycznie ostatni dzwonek, żeby zorientować się, ile energii mnie to wszystko kosztuje. o wiele lepiej wykorzystać ją na podróże. na costa del sol było tak dobrze!