środa, 22 czerwca 2011

wakacje - początek

na apelu filip odebrał nagrodę (mamon się wtedy bardzo wzruszył i był mega dumny) i odjechał z babcią elką.
po pracy wróciłam do domu, w którym był tylko bałagan, i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. kręciłam się po kuchni i sypialni, zjadłam sałatkę z kurczakiem i kawałek arbuza, a w końcu dosiadłam ukochanego motobecana i pojechałam na zakupy. no bo niby gdzie miałam jechać - do kościoła, do muzeum, na pocztę?
jak na królową wyprzedaży przystało, nie wróciłam z niczym... także w zasadzie to nie mam już pieniędzy na berlin :(((

ktoś mnie ubiegł i założył na fejsie stronkę nie ogarniam. nosz kurczę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz