jasna cholera. jeszcze chwila, a spłonęłaby cała moja kolekcja butów, torebek oraz cukrów (!!!). ale prostownica pozostawiona na cały dzień w kontakcie to jeszcze nic. wieczorem napisałam do marii. i maria na antenie przeczytała mój list. bez entuzjazmu. nie zrozumiawszy nic a nic, do czego przyznała się publicznie. choć wydawało mi się, że taki jest dobry, taki świetny i taki zajebisty...
mąż dorki napisał na fejsie. że spóźnił się na protest przeciwko acta i zdążył dołączyć jedynie do maszerującej na szarym końcu grupy starszych panów z transparentem "katoliku, obudź się!".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz