kiedyś na przyjazd mejmichalskiej upiekłam moją specjalność - tartę szpinakową na cieście francuskim. mamichalska spojrzała na nią ze szczerą pogardą i powiedziała: zabierz ode mnie to zielsko i szybko zrób mi tosta z szynką!
mamichalska przyjeżdża jutro. tym razem poszłam do mięsnego. na szczęście nie było kolejki za mięsem.
natomiast wieczorem marchew na ciasto utarłam sobie razem z opuszkami palców. (ostatnio ucierał ją mój syn i mimo że nieletni nic poza marchwią sobie nie utarł...). ale przecież, dżizas!, znów jest pieprzona pełnia. a przeważnie w pełnię nic mi się nie udaje. i właściwie to nie wiem, czemu tknęłam dzisiaj piekarnik.
natomiast wieczorem marchew na ciasto utarłam sobie razem z opuszkami palców. (ostatnio ucierał ją mój syn i mimo że nieletni nic poza marchwią sobie nie utarł...). ale przecież, dżizas!, znów jest pieprzona pełnia. a przeważnie w pełnię nic mi się nie udaje. i właściwie to nie wiem, czemu tknęłam dzisiaj piekarnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz