piątek, 13 października 2017

rome

jeśli pracownica stacji metra otwiera ci bramkę, kiedy nie możesz kupić biletu, bo maszyna uparcie wypluwa twój papierowy pieniądz; jeśli bukujesz pokój czteroosobowy, żeby było taniej, a na miejscu okazuje się, że dostajesz prywatną jedynkę bez dopłaty; jeśli w końcu boy hotelowy daje ci trzy bony na darmowe śniadanie w pobliskiej kafejce, to wiedz, że jesteś w rzymie! 
to nic, że połowa knajp, w których planowałaś jeść, ma vacanzę, a turystów jest tylu, że przystanek woodstock to przy tym frekwencyjna klapa. wystarczy, że zapuścisz się w rejony niepopularne, najlepiej na drugi brzeg tybru, czyli do pięknej dzielnicy trastevere, i odkryjesz tam trattorię ponentino, a kolejnego dnia do niej wrócisz - na pizzę ze szparagami, gnocchi z pomidorami, bazylią i parmezanem, panna cottę, domowe wino, whatever - bo wszystko tam jest wspaniałe!
nie umiem tego wyjaśnić, ale rzym nie jest moim ulubionym miastem do fotografowania (albo ja fotografować go nie potrafię), ale coś tam udało się uwiecznić. zwłaszcza ludzi w kaskach. zapraszam!


























































































środa, 20 września 2017

moja pierwsza fotoksiążka

najpierw był fotozeszyt, o którym pisałam tu. zachwycił mnie, choć projektowałam go kosztem fotoksiążki, której zrobić nie zdążyłam. ale firma saal digital była wyrozumiała i mimo mojego wakacyjnego nieogarnięcia i zawalania kolejnych terminów głównie przez festiwale (ostravę, jarocin, offa i solanina) dała mi jeszcze jedną szansę i wspaniałomyślnie przedłużyła ważność kodu na testową fotoksiążkę. oglądam ją teraz i myślę: gat damyt, było warto spiąć pośladki i zarwać ze trzy nocki! jak cholera było warto!
i nie myślcie, że to jakieś skomplikowane jest, bo absolutnie nie. największym wyzwaniem był jak zwykle dobór zdjęć. i on też zajął mi najwięcej czasu. w zeszycie skupiłam się na naszym letnim weekendowym wypadzie do londynu. w książce chciałam zebrać moje ulubione zdjęcia z podróży. nie wiem, czy dobrze wybrałam, bo nie sposób wybrać z jakiegoś miliona zdjęć - teraz pewnie kilka bym wymieniła - tym niemniej to, co zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania. zeszyt jest piękny, ale ta książka to cudo po prostu! wygląda jak rasowy album. zdjęcia mają dokładnie takie kolory jak w aparacie. papier grubszy, o wspaniałej fakturze. kartki połączone idealnie, okładka sztywna. program do projektowania jest prosty i intuicyjny. jak zwykle nie wykorzystałam wszystkich jego możliwości, bo chciałam zebrać same foty bez podpisów i ramek. ale to wszystko też jest dostępne, można się bawić.  
najlepszą rekomendacją niech będą słowa mojego syna, który aktualnie jest w wieku wszystko krytykującym: mama, to wygląda naprawdę profesjonalnie, mogłabyś te foty wydać.
no nie jest to takie proste, tym bardziej dziękuję saal digital, że mi je w jednym, ale za to jakim, egzemplarzu wydało :) i bez wahania polecam. dla siebie, na prezent albo na prezent dla siebie :p.