czwartek, 31 grudnia 2009

sylwester 09

 marc robi chińszczyznę. ja robię makijaż.


 happy new year!

środa, 30 grudnia 2009

priorytety cd.

judyta: nie oglądałam skoków. poszłam do browaru:)

priorytety

priorytety są różne. jedni wolą skoki, inni wyprzedaże. jednak rezultaty wczorajszego shoppingu dowodzą, że należało raczej zostać w domu przed tv i zakibicować...

ps. zbliża się pełnia. na razie nic nie robię. bo i tak się nie uda. a już na pewno nie pójdę do fryzjera. w nowy rok wejdę z grzywą zasłaniającą widoki.

poniedziałek, 28 grudnia 2009

złoty chłopak

marc wrócił i powiedział, że mogę spokojnie nie robić mu śniadań, a tę śmiałą deklarację opublikować na swoim blogu. a ja, w międzyczasie, rozdarta - między uczuciem, równouprawnieniem i zdrowym albo i nie egoizmem - zdążyłam zaprosić go na obiad. nie wiem, czy sprawił to smak mego bolognese, ale wybaczył mi nawet, że w nocy (ale mnie nie pytajcie, bo ja wtedy spałam...) ściągałam z niego kołdrę (przy czym mieliśmy dwie...). złoty chłopak mi się przytrafił. bez dwóch zdań.

śniadanie do pracy

czy dobre kobiety robią swoim mężczyznom śniadanie do pracy..? jeśli tak, to nie jestem dobrą kobietą. nie dosyć, że nie musiałam wstawać o poranku, to jeszcze wypuściłam marca bez śniadania... obiecał, że kupi po drodze. ale czy po pracy jeszcze do mnie wróci??   

sobota, 26 grudnia 2009

w mcdonaldzie

waszyngton waszyngtonem, ale wujek antyglobalista grubo przesadził, gdy skrytykował kabaret neonówka i lego star wars. efekt jest taki, że jemy jutro z filipem w mcdonaldzie.

na pograniczu, średnia

drugiego dnia świąt poziom zblazowania zwykle osiąga u mamona apogeum... głęboka prowincja nie zapewnia atrakcji, jakich mogłabym oczekiwać, gdy mam wolne. a kto choć trochę mnie zna, wie, że spacery po okolicznych lasach sprawy nie załatwią. nie przy tej temperaturze. i nie bez makijażu (rozleniwiłam się na tyle, żeby nie zaprzątać sobie nim głowy).
na dodatek w telewizji polskiej wielkie nic. pozostaje trzeci sezon tudorów na wiernym hp i wspomnienie czy jest tu panna na wydaniu kondratiuka - taka nam się wczoraj perełka trafiła; 

stanisław o dziewczynie: za piękna dla mnie.
wuj: za piękna? to jaka ma być??
stanisław: na pograniczu, średnia.

stanisław: a gdzie ty spędzasz wolny czas?
dziewczyna: w ogóle nie mam wolnego czasu i nigdzie go nie spędzam.

wuj do stanisława: były pewne przeciwności, ale rozwiały się.

stanisław do dziewczyny: podyskutujmy na dowolne tematy.

waszyngton

gdyby po kilku dniach wujkowej propagandy zapytać filipa, kto jest winien…* bez wahania odpowiada, że waszyngton... muszę to teraz jakoś odkręcić, żeby mi czasem dziecka nie wyrzucili ze szkoły za powtarzanie głupot.

filip gra z wujkiem antyglobalistą w szachy. gdy wujek z premedytacją traci trzeci pionek, filip staje się podejrzliwy: czy ty mi się wujek czasem nie podstawiasz?

*wstawić cokolwiek

czwartek, 24 grudnia 2009

tak się modlę

dla wszystkich zakochanych na święta... zwłaszcza dla tych, którzy w wigilię odwożą swoje dziewczyny na głęboką prowincję i dla tych, którzy umawiają się z nimi o północy na pasterkę...
  


babcia składa mi życzenia: i żebyś znalazła fajnego chłopca, tak się modlę.
ja: a jeśli już znalazłam..?
babcia: to możliwe - ja już się modlę z pół roku.

środa, 23 grudnia 2009

teatralna musi poczekać

jacek: mam  nadzieję, że wielkie ryby show biznesu cię nie zjadły i stawisz się na święta w rodzinnym mieście. pamiętaj, teatralna czeka na nas!!!
teatralna musi niestety poczekać do ferii - jutro wyjeżdżam na głęboką prowincję.
lektura na drogę: mąż i żona. porażająco mądra opowieść o pułapkach czyhających w więzieniu, jakim bywa małżeństwo... (the guardian). w sam raz dla zadurzonej jak nastolatka...

ps. brzydula skończyła się happy endem!
ps dwa. sernik z nowego jorku w piekarniku. 
ps trzy. prezent dla marca pod choinką...

po prostu były mi niezbędne

nudząc się w pracy przedświątecznie, kupiłam sobie buty. online - w bacie zaczęły się wyprzedaże... może i nawet  kupiłabym je, gdybym się nie nudziła. bo warto. bo są bjuti. bo zawsze chciałam  takie mieć. bo wyglądały na wygodne. bo w ogóle bardzo dobrze wyglądały. bo ja w nich będę dobrze wyglądać. bo jestem kobietą. bo akurat mam taki kaprys.  bo akurat na konto wpłynęła wypłata. bo zawsze mogę je sobie dać pod choinkę. bo jest tysiąc innych powodów, dla których po prostu były mi niezbędne... 

przeżywanie

znowu to robię, powtarzam: sednem pisarstwa kobiet jest przeżywanie. jakże często to pisanie-przeżywanie nasi panowie mylą z emocją, histerią, miesiączkowaniem i klimakterium. tamara bołdak-janowska

wtorek, 22 grudnia 2009

z przerwą na brzydulę

pyknę jeszcze jedną pilną korektę, z przerwą na wstawienie makaronu i brzydulę, wytuszuję rzęsy i mogę umierać. szczęśliwa, że nie jem sama, że mam dla kogo gotować, i że ten, dla kogo gotuję, nie gardzi mymi sosami, a śmiem nawet zaryzykować wybieg, że bardzo polubi me sosy.

ps. dziecko wysłane z babcią elką do prababci helenki.
ps dwa. jedyna megaelegancka empikowa kartka świąteczna wysłana do byłego najlepszego mamonowego szefa.

lubię być kurą domową

kiedy widzę takie zdjęcia, jestem za uznaniem patriarchatu i przyjęciem nazwiska po mężu.



 
fot. pudelek

ps. to może być prawda, że każdy zakochany jest poetą... bo na pewno nie jest feministką;)

poniedziałek, 21 grudnia 2009

schody

gdy marca darcy'ego poznaje się w grudniu, schody zaczynają się nadspodziewanie szybko... nie mam bladego pojęcia, co się chłopakowi kupuje pod choinkę. wypadłam z obiegu. zmuszona koniecznością świetnie opanowałam wybór prezentów dla dzieci do lat siedmiu, ale kategoria podarków dla mężczyzn pozostała daleko poza moją percepcją... chociaż i tak najgorzej ma t., bo nawet ja sama nie podjęłabym się szukania prezentu dla mnie... to może być początek końca;))

niedziela, 20 grudnia 2009

zdrowy związek z dorosłym mężczyzną

znalazłam swojego marka darcy'ego, który lubi mnie taką jaka jestem: z aparatem na zębach, grubym udem i małą piersią, ze skończoną trzydziestką i bez drzwi do łazienki. zdaje się, że jestem w zdrowym związku z dorosłym mężczyzną. i spędziłam z nim cały weekend:) 

czwartek, 17 grudnia 2009

dilemmas

panie i panowie - grudniowy dilemmas! tylko spokojnie, żeby wam się komputery nie zgrzały;)



środa, 16 grudnia 2009

wie na pewno

mamon szczerze: wiesz, filipu, x będzie nas teraz częściej odwiedzał.
filip zaczepnie: czyli to jest twój chłopak?:)
mamon niepewnie: no tak...
filip nie dowierzając: a on o tym wie?

wczoraj dostałam kwiaty z okazji wtorku, czyli wie. wie na pewno;)

wtorek, 15 grudnia 2009

...

taka jestem ostatnio szczęśliwa, że właściwie nie mam o czym pisać…

niedziela, 13 grudnia 2009

lubi ją taką jaka jest

cały tydzień gdzieś biegałam, przez co nie obejrzałam ani jednego odcinka brzyduli. dzisiaj postanowiłam więc nie wyściubiać nosa z domu. filipu mnie poparł i przebąblowaliśmy całą niedzielę. tak, to odpowiednie słowo. dokładnie to leżałam i myślałam o niebieskich migdałach oraz o tym i o tamtym… wieczorem obejrzałam bridges jones, której mark darcy, już nie wiem po raz który, powiedział, że lubi ją taką jaka jest. boże, jakie to ładne. myślę sobie, że dopóki mnie to wzrusza, wszystko jest jak być powinno.
mam przeczucie, że to będzie bardzo dobra noc.

delikatnienie

po firmowej wigilii wróciłam nad ranem i zaraz trzeba było wstawać, żeby zawieźć filipa na urodziny najlepszego kolegi. komunikacją miejską. nic dziwnego, że o mało nie przypaliłam jajecznicy na śniadanie. były zresztą i inne powody…



ps. sukienkę wybrałam idealnie;)

piątek, 11 grudnia 2009

lepiej

zawiozłam filipa na capoeirę i miałam godzinę na zakupy. jak zwykle spontanicznie wydałam trochę za dużo pieniędzy. (usprawiedliwia mnie tylko to, że miałam naprawdę ciężki dzień…). w każdym razie, jak sobie tak poparadowałam w fajnej nowej bieliźnie wieczorem po poddaszu, w międzyczasie po raz dwutysięczny mierząc sukienki, od razu poczułam się lepiej.

środa, 9 grudnia 2009

próbny makijaż

i po rozmowie: judytko, kończę, bo muszę sobie jeszcze zrobić próbny makijaż...
piątek za półtora dnia, a ja nadal mam o jedną kieckę za dużo. myślę, że nigdy się nie zdecyduję, którą ubrać, a już na pewno nie w takim tempie. a przecież to tylko jedna wigilia. gdybym wychodziła za mąż, prawdopodobnie nie przeżyłabym przygotowań.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

prawie jak madonna

moja ortodonta spiłowała mi przednią jedynkę, kładąc na szali całe moje życie, przyszłe zamążpójście oraz piątkową wigilię firmową... mam wielką szparę między zębami. prawie jak madonna.

niedziela, 6 grudnia 2009

nie można by na styk?

niby dlaczego minimalna wymagana wysokość pomieszczenia dla dwumetrowej szafy z ikei musi mieć akurat 2 metry 20 centymetrów?? nasze poddasze jest bardzo niskie. nie można by wcisnąć tego mebla jakoś na styk..? 
 
jedni ślą esemesy z argentyny, a inni marzną w kraju. czasem się rozgrzewają  cynamonową herbatą i świeżo wyjętym z pieca ciastem daktylowym. i myślą o tym, dlaczego nie mogą mieć teraz wszystkiego, i czy, gdyby już mieli to wszystko, to czy to wszystko na pewno by im wystarczyło... 

sobota, 5 grudnia 2009

bezstresowe wychowanie

filipu ostatnią resztkę mleka (do mojej porannej kawy…) odlał i w szklance postawił pod łóżkiem. razem z trzema wczorajszymi herbatnikami na największym i najlepszym naszym talerzu. a kiedy zapytałam, dlaczego moje mleko (bo już pal sześć te ciastka) nie stoi jak zwykle w lodówce, powiadomił mnie, że to dla mikołaja i że tak się robi w bajkach.
no żebym przez jakieś bajki kawę rano pić musiała czarną... tak się właśnie u nas w domu objawia bezstresowe wychowanie.

na wieczór mam gotowe na wszystko, mleko i herbatniki...

***
dziś byłam u fryzjera
judyta: nowy look?
ja: nowy blond;)

plany

filip: mamy jakieś plany na sylwestra?
ja: no nie wiem... chyba siedzimy w domu.
filip: to mają być plany? może chociaż pójdziemy do kina?

czwartek, 3 grudnia 2009

wystarczające powody

ja umarłam. w pełnię. z przepracowania. a trochę z powodu zaniku piersi i braku mężczyzny, który wtuliłby się w nie jakkolwiek małe będą. dlatego że nie mam wyprasowanych ciuchów na jutro i że prawie zagłodziłam moją rybę, zapominając, że ryba je, a w przeciwieństwie do filipu nie upomina się. bo nie wyglądam jak penelope cruz, mam coraz więcej zmarszczek, a za dwa miesiące kolejne urodziny...

środa, 2 grudnia 2009

jest nadzieja

filip: spróbuję dopilnować, żeby święty mikołaj też ci coś przyniósł.

wtorek, 1 grudnia 2009

zakazana bajka

gdy zaczytany mamon usłyszał nagle, między jednym a drugim wersem felietonu zuzy ziomeckiej, rozkazuję ci natychmiast puścić pawia!, i zorientował się, że bynajmniej nie chodzi o ptaka, kategorycznie zakazał filipowi zbliżać się do telewizora. przynajmniej do chwili, aż skończy się ta bajka.