mamon: boże, ale jestem dobra w tym oszczędzaniu! połowa lutego, a ja jeszcze żadnego ciucha sobie nie kupiłam:)
filip: no ja też nic nie kupiłem, bo zbieram na psp. a ty na co zbierasz?
mamon: ja? na rachunki...
mało tego, że nic nie kupuję, to jeszcze przemyślawszy zakupy nieprzemyślane, spontaniczne i "na hurra", parę rzeczy oddałam do sklepu (paula, spokojnie, TYCH butów nie!)... to oddawanie wystawia niestety moją wytrwałość na ciężką próbę. wciąż są przecież przeceny, mogę skręcić nie w tę sklepową alejkę, co trzeba, i akurat znaleźć coś, z czym po prostu będę musiała wyjść... ale wtedy wystarczy iść oddawać z a.
bo a. zadaje pytania typu: alina, wyjaśnij mi atrakcyjność tego, a całą wizytę w sklepie podsumowuje tak: jakbym kiedyś chciała bezsensownie wydać pieniądze, to już wiem, gdzie mam przyjść;)
tak, z a. w ogóle nie da się robić zakupów. jak z facetem:) przyjdę tu w marcu. sama!!