piątek, 26 września 2014

trzeba tylko

mamon, zwłaszcza gdy coś mu dolega, absolutnie nie powinien czytać internetów, mamon powinien omijać internety... tam dowiaduje się na przykład, że nawet najbardziej niewinny polip na fałdzie głosowym, przyczyna jego nieustającej od pół roku chrypki (która seksowna była być może przez tydzień, teraz zdecydowanie taka nie jest), niechybnie przeistoczy się w raka krtani, który będzie przyczyną zgonu w wieku, w którym umierać się nie powinno (tak, wiem, mówi się czasem w emocjach różne głupoty, ale przecież najdalej po miesiącu wraca chęć kupienia nowych butów, zrobienia dobrej kolacji, wyjścia na randkę, no ta chęć życia wraca, życia i nieumierania!). pozostaje mieć nadzieję, że niegrzecznych dziewczynek, czyli takich, które uznają seks przedmałżeński oraz używają antykoncepcji, diabli nie biorą...




 
sprzedałam fotele kinowe na allegro, bo zmieniłam zdanie. zmieniłam też kolor ajfona, paznokci i mydło w łazience. czyli prawie wszystko. będzie dobrze.





wtorek, 23 września 2014

wolałbym dychę

nie przywiozłam sobie delfinka. przywiozłam baklawę, chałwę, mydła oliwkowe, ciastka tutku, przyprawy, szklaneczkę do herbaty, tureckie wydanie vogue'a, muszle z morza marmara... 
w turcji pytam filipa, czy coś chce na pamiątkę, a mój syn na to: ee, nie. wolałbym dychę.




































poniedziałek, 22 września 2014

dużo cięższe

życie nie jest takie jak w kinie. życie… jest dużo cięższe. (cinema paradiso)
no chyba że akurat masz weekend. idziesz z a. na śródkę do kina w raju (co prawda piwa na ogródku nie możecie się przed seansem napić, bo ksiądz z kościoła naprzeciwko patrzy), potem do dragona (jak za starych dobrych czasów siedzicie sobie przy barze), w niedzielę z bratową i synem zwiedzasz ostrów tumski i bramę poznania (tam momentami technika cię przerasta...), jesz krowę z kozą w świętej krowie na kościelnej (dostajesz kartę stałego klienta, możesz zbierać krowie pieczątki i dziesiątego burgera wciągnąć za friko)... no ale przede wszystkim dwa razy, dzień po dniu, wpadasz na gustawa... to musi być znak. albo po prostu koleś bezczelnie za tobą łazi;)









niedziela, 21 września 2014

paleciak

nadjechały posiłki, dzięki którym mam w końcu ten mój stolik z europalety. przymocowanie kółek okazało się bowiem awykonalne bez wkrętarki i silnej męskiej ręki. w czasie gdy silna męska ręka (tak - takie ręce istnieją!!) pomagała (a prawdę mówiąc, wykonała całą robotę, czyli przykręciła cztery piękne kółka), halinka próbowała mojego chałwowego sernika (nie chwaląc się: deliszys - no ale w końcu chałwa była nie byle jaka, prawdziwa turecka pistacjowa!), a zośka szukała prawdziwego kota, zbratawszy się wcześniej ze złotym chińskim. całej ekipie dziękuję - dzięki wam mam najbardziej wypasionego paleciaka:) jak tylko ochłonę po weekendzie, zabieram się za szafkę pod telewizor. szukam też dobrego szklarza w poznaniu. jeśli znacie, polecajcie!



















czwartek, 18 września 2014

koks

Zaczęliśmy nowy rok szkolny i już jest wesoło... 
filip: pani od polskiego powiedziała, że jestem bardzo sceptyczny.
mamon: taa... no to żadna niespodzianka... ale nie przesadziłeś chyba?
filip: nie, pani się to podoba! (i zadowolony:) powiedziała, że to jest cecha dzieci inteligentnych:)

z serii filip czyta lektury: kwiat kalafiora
filip: mama, a co to był kiedyś koks? (bo się chyba trochę zaniepokoił, czytając, że ktoś tam uzupełniał zapas koksu w piwnicy;))