czwartek, 30 maja 2013

spaghetti

a w soli.
moja elka: co chcecie jutro na obiad? spaghetti?
filip: tak! z torebki! 
ja chyba śnię!!                                                  

ryan

marta: chyba fajny ten film będzie? a jak nie, to sobie popatrzymy:)
czyli drugie oblicze. ostatni raz wbiło mnie tak w fotel na drivie (pierwszego maja obejrzałam w końcu w kinie. p. miał rację, to trzeba oglądać w kinie). co prawda jakieś pół filmu za wcześnie uśmiercili mi ryana, ale o dziwo po tym zgonie to dopiero zaczęło się dziać.
dziś poszłam za ciosem i do biblioteki i pożyczyłam kocha, lubi, szanuje. lubię się kochać w ryanie, czuję się wtedy jak nastolatka;)






piątek, 24 maja 2013

pyton II

piątek w telewizji: gladiator, krucjata w dżinsach, pyton II... czyli piątek jak co tydzień (pomijając imprezowe piątki, kiedy kompletnie mnie to nie obchodzi). wolałabym już raczej oglądać żar tropików.
piątek na pudlu: kożuchowska w garniturze gucci, herbuś w garniturze w kratkę, piersi z top model na pokazie... chyba sobie poczytam książki kulinarne. a oto mój nowy nabytek, który zachwycił nawet jankeskiego: mała paryska kuchnia. żeby tylko nie zachciało mi się piec, skoro właśnie zapisałam się na endomondo i powinnam raczej biegać.



haute couture

niczym niewyróżniający się wieczór. piszę, siedzę na fejsie, oglądam serial i próbuję zagonić dziecko do łazienki (oczywiście wszystko naraz, bo podzielność uwagi wyssałam z mlekiem matki). godzina wpół do dziesiątej. i nagle odzywa się na czacie kolega aktor...
k.: słuchaj alineum, coś ci powiem. wyglądam dziś naprawdę stylowo:) chcesz iść na piwo? haute couture?
ja: hahaha, ale ja jestem w piżamie.
k.: ja przeciwnie. krawat, biała koszula.
ja: coś się tak wystroił??
k.: naszła mnie chęć na mały performens. na pewno nie wskoczysz w małą czarną i buty z ćwiekami? dalej, szybko się wyszykujesz:)
ja: cholerka, chętnie bym na drinka, ale wiesz, jaka jest sytuacja. ja w piżamie, dziecię kwili.
odłóżmy ten performens do wakacji;)
k: uniżony sługa żegna zatem i udaje się w samotną podróż pod krawatem. żegna się zatem i udaje:)

no i ewidentnie przegiął z tym "szybko się wyszykujesz";) ach ci artyści!


 


czwartek, 23 maja 2013

z jajami na włosach pojechała

sms od lidki: amelka dziś pojechała na wycieczkę klasową. wczoraj adrenalina na maxa, pakowanie, przymiarki kreacji, stroju kąpielowego, wieczorem zrobiła sobie według receptury mamusi maseczkę kurna z jaj i oliwki i wtarła we włosy. miała to potem umyć szamponem. rano mnie pyta, czy włosy są lśniące, a ja, czy je umyła. ona, że spłukała wodą i wysuszyła... założyłam jej czapkę z daszkiem i zapakowałam suszarkę do włosów. i przykaz, że ma chodzić w tej czapce, a wieczorem włosy umyć. kurczę, trójka dzieci, trudno to ogarnąć czasem...;)
ja: hahah, popłakałam się ze śmiechu.
lidka: no ja też ryczę ze śmiechu. kurde, odpierdzielona z jajami na włosach pojechała. lakiery do paznokci od ciebie były też spakowane i torba mega ciężka...

ale żeby nie było, że tylko matki trójki dzieci są nieogarnięte: właśnie spaliłam swój najlepszy garnek, od godziny zastanawiając się, kto w nocy gotuje takie śmierdzące mięso... bo przecież do głowy mi nie przyszło, że to kurna moja kura na rosół... ale co tam rosół, kiedy ja - w czasie gdy szlag go trafiał - umawiałam się na pieczenie prawdziwej włoskiej pizzy u prawdziwego włoskiego włocha! nie zgadniecie!! no właśnie... co tam rosół, co tam kurna kura...




środa, 22 maja 2013

poszłaś na całość

nastrojona wiosennie kupuję młode ziemniaki, koperek i ulubione ogórki małosolne. polędwiczki z kurczaka mam w lodówce. wracam. obieram (!!). smażę. wołam: oooobiad! wchodzi filip. patrzy na talerz i mówi: ziemniaki?? poszłaś na całość!



wtorek, 21 maja 2013

poświęcenie

czwartek
pakowanie! aaaaaaa!!! na myśl o pakowaniu od razu chce mi się jeść... czyli jutro szkolenie firmowe, a ja modlę się nad walizką i próbuję wyszykować na kowbojkę. ale czy wy widzieliście kiedyś kowbojkę z nadwagą?? no właśnie...

piątek
zaczął się wcześnie (bo trzeba było podjąć ostateczne decyzje), a skończył w sobotę... w tym czasie przeważnie zdobywałam dziki zachód w towarzystwie indianek i kowbojów, czyli prawie jak na studiach. znowu byłam młoda:)))



sobota
kto by pomyślał, że po nocy na dzikim ranczo, uda mi się zaliczyć noc muzeów. właściwie zupełnie nie miałam tego w planach, resztkami sił umówiłam się przecież na kawę. i wtedy ania błagalnym głosem powiedziała, że postawi mi latte, jak zwiedzę z nią archeologiczne. dla kawy w la ruina warto się było poświęcić;) po drodze weszłyśmy do narodowego (niezła wystawa plakatu), a o północy zakończyłyśmy na world press photo. nie miałam przy sobie canona (!?), więc trochę zaśmieciłam instagram...


niedziela, 19 maja 2013

ostatnia chwila cywila

tak optymistycznie patrzyliśmy w przyszłość. może trochę przesadziliśmy, a może nie.
trochę przesadzili... mój rysiek - drugi od lewej.



czwartek, 16 maja 2013

pies mi nasrał na wagę

gorąca czekolada - z prawdziwej czekolady (nie żadne tam kakao w proszku!), z chałwą i lodami waniliowymi... aaaaaaa!!! i ani to pełnia, ani pms, ani depresja - nie ma żadnego wytłumaczenia.
jedni zapuszczają wąsy, a ja miałam się odchudzić na to szkolenie... damn it.
 
post kuzynki na fejsbuku:
pies mi nasrał na wagę. hmmm.. czasem mam ochotę zrobić to samo :P


 

poniedziałek, 13 maja 2013

pizza birthday party

mamon niejedno już przeżył. no może oprócz strzelaniny kukurydzą w jego sypialni... chłopacy mówią, że było epicko. to chyba dlatego, że mało nie roznieśli chałupy, a wiadomo, że takie imprezy są najlepsze. jankeski pół urodzin przesiedział pod łóżkiem. potem znalazł sposób, jak wskakiwać na szafę. i siedział tam w drewnianym bujanym koniu, jakkolwiek dziwnie to brzmi (ale tak, na szafie filipa stoi bujany koń). trauma do końca życia... mam wrażenie, że ten dziki tłum i jego ryk było słychać w nowej soli...
piszę na fejsie: zabierzcie mnie stąd!
sąsiadka julka odpisuje: też bym chciała uciekać!;)
a chłopacy bawili się w najlepsze. jedyny problem pojawił się, gdy skończyła się pepsi oraz gdy posypałam pizzę rukolą (bartek: o nie! kto mi dał to zielone??).

towarzystwo szuka kota, który schował się pod łóżkiem.
bartek: nie, nie ma go, bo nie ma tych światełek.
kuba: nie ma, bo mu się tylko czasem włączają!



niedziela, 12 maja 2013

czy może ci pomogę?

jutro birthday pizza party filipa. mówię, że właściwie wszystko jest. tort. sos do pizzy. (nawet klapa kibelkowa wymieniona, co nie było wcale takie łatwe, zważywszy na mój kompletny brak wyobraźni w temacie doboru klap - bo klapę trzeba jeszcze przecież, panie dzieju, zmierzyć!?). jeszcze tylko sypialnię odkurzę, ciasto na pizzę zagniotę i finito, możemy przyjmować gości. a filip na to: to mam iść jutro do kościoła, czy może ci pomogę?
bo nie ma to jak dobre usprawiedliwienie;)

sobota, 11 maja 2013

majówkowe śniadania

kolega w pracy, jedząc naleśniki bolońskie (gotowe, z leclerca): alina, chcesz zrobić zdjęcie na bloga?:)
hehe, na bloga to ja wrzucam takie na przykład majówkowe śniadania, o!



czwartek, 9 maja 2013

ostatnie magnum

jak się powiedziało a, to trzeba powiedzieć b, czyli znowu poszłam biegać (!). po powrocie nałożyłam na twarz maseczkę czekoladową. owszem, palnęłam coś tam ostatnio, że nie będę już jeść słodyczy, ale o czekoladowych maseczkach nic przecież nie mówiłam. wyglądam jak posmarowana gównem, ale zdecydowanie lepiej pachnę.

moje ostatnie różowe magnum:((


wczorajszy outfit (na pierwszym planie mój rysiek z kolegami)...


dzisiejszy outfit i chodnik...

wtorek, 7 maja 2013

jedenaste!

nic tego dziś nie przebije, ani szulim w legginsach, ani wschodzący szczypiorek, ani nawet nowy odkurzacz - syn mamona został nastolatkiem!? (e.: o żeż, ale ten czas gna... pamiętam jak dziś, jak nogą bujałaś nosidełko z filipem i jednocześnie malowałaś pazury). taa... jutro wstanę, a pierworodny będzie zdawał maturę...
zamówiliśmy pizzę na telefon, kupiliśmy dwa litry coli i dwa lody magnum... nie patrzcie tak, wszystko na życzenie solenizanta. teraz leżę i myślę o tym, że niedługo będę mieścić się już tylko w spodnie od piżamy... a przecież mam tyle innych spodni... i tyle krótkich spodenek mam...



filip: mogę zjeść mu oko?;)


czwartek, 2 maja 2013

kwiecień

kwiecień i... żadnych zrealizowanych postanowień. kupiłam co prawda buty do biegania, ale pobiegłam raz. po dwudziestu minutach wróciłam i padłam. filip spojrzał na mnie podejrzanie i zapytał szczerze zdziwiony: naprawdę aż tak się zmęczyłaś?? zresztą, powiedzmy sobie szczerze, nie mam kiedy biegać, bo ciągle jeżdżę na rowerze;)
w kwietniu umarł odkurzacz. czekam na miesiąc, w którym nic mi się w domu nie popsuje. 

odkrycia kulinarne: tarta cytrynowa w charlotcie, krowa z kozą w świętej krowie, zupa azteca w czerwonym sombrero i krem czekoladowy z kawałkami toffi z ikei! a jednocześnie są to rzeczy, o których powinnam, co ja mówię, o których muszę zapomnieć :(
koncerty: joe's garage!
wyjazdy: budapeszt with dorka!
zacne knajpy: szimpla w budzie i la ruina w poznaniu!

ale co najważniejsze: pit rozliczony, bilety na wakacje kupione:)))