środa, 29 czerwca 2011

i to są dobre tematy

w pracy rozmowy na papierosie...
kolega: podobno napisy na pudełkach wcale nie odstraszają palaczy.
ja: jak byłam młoda, to przeczytałam "my, dzieci z dworca zoo" i też mnie nie odstraszyło. a nawet bardzo chciałam zostać takim dzieckiem z dworca!;)
kolega po chwili: a co z tymi projektami?
koleżanka ekantka: na papierosie nie rozmawiamy o pracy!! alinka mówiła, że chciała zostać narkomanką - i to są dobre tematy!

coś tak dziwnie pachnie

koleżanka w pracy: coś się u was stało?? coś tak dziwnie pachnie.
ja: właśnie odgrzałam sobie tartę...

wtorek, 28 czerwca 2011

w pięciu smakach

na jedne urodziny komuś fajnemu dedykowana ta ładna piosenka...

koniec siły

filipu całą drogę nawija o jakichś gierkach.
mamon: filip, ja i tak nic z tego nie rozumiem. opowiedz coś normalnego. jak tam twoi koledzy? jak krab jasia? (bo nie mówiłam wam chyba, że kraba jasia jakiś czas temu podobno kopnął prąd...).
filip: a, jednak nie przeżył. bo miał już koniec siły.

zakupy

kiedyś razem kupowaliśmy małosolne ogórki. dzisiaj spotykamy się w sklepie przypadkiem. ty mówisz cześć. ja nie mogę mówić (bo właśnie wyrwałam ząb). ale jakoś odpowiadam, półgębkiem. zapomniawszy zupełnie, że przecież w ogóle z tobą nie rozmawiam. osobno kupujemy warzywa. 

berlin christopher street day 2011

 shiv wwt: zorganizowałem paru ludzi na twój przyjazd;)


 

także ten motyl, co zakłócał procesję bożego ciała w łodzi, to po prostu pomylił imprezy;)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

40 people!

przeklęte niech będą poniedziałki po długich weekendach. bo znowu coś trzeba. na przykład rano wstać. oddać filmy do biblioteki (bo inaczej będzie kara). wyrwać ząb u dentysty (bo najwyraźniej nic już z niego nie będzie). iść do spożywczaka, żeby dizajnerska lodówka mogła nie tylko ładnie wyglądać, ale poratować mamona, gdy o północy będzie miał akurat niepohamowaną ochotę na lody pistacjowe. 
a w dodatku w telewizji o dwudziestej nie ma już "m jak miłość"?!

ale nawet w takie poniedziałki czasem zdarzy się coś, dzięki czemu mamon fruwa niczym baterflaj, mimo utraconego dopiero co zęba... 40 people like blog mamona!!! dziękować i nie śmieć prosić o więcej. chociaż... jakby czasem... właściwie to, czemu by nie? :)))

czwartek, 23 czerwca 2011

post z tęsknoty za palmą

przechodząc palacza street mamon dotkliwie odczuł brak palm, pod którymi spacerował całkiem jeszcze niedawno... 

jak madonna

są takie komplementy, za które mogłabym zabić...
shiv wwt: masz ręce wyrzeźbione jak madonna.

środa, 22 czerwca 2011

wakacje - początek

na apelu filip odebrał nagrodę (mamon się wtedy bardzo wzruszył i był mega dumny) i odjechał z babcią elką.
po pracy wróciłam do domu, w którym był tylko bałagan, i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. kręciłam się po kuchni i sypialni, zjadłam sałatkę z kurczakiem i kawałek arbuza, a w końcu dosiadłam ukochanego motobecana i pojechałam na zakupy. no bo niby gdzie miałam jechać - do kościoła, do muzeum, na pocztę?
jak na królową wyprzedaży przystało, nie wróciłam z niczym... także w zasadzie to nie mam już pieniędzy na berlin :(((

ktoś mnie ubiegł i założył na fejsie stronkę nie ogarniam. nosz kurczę!

piraci z karaibów

gdy mamon idzie do kina na piratów z karaibów trzy d, to robi to tylko dla syna. dla siebie kupuje popcorn z karmelem. i jedne buty na przecenie (bo ma jeszcze parę minut do seansu).
i kto by pomyślał - nie zanudziłam się! w jednym momencie tylko lekko przysnęłam... gdy zniknęła mi z oczu penelope.

inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą

w pracy.
kolega grafik do kolegi copy (zaczepnie): co robisz, nudzisz się?
kolega copy: inteligentni ludzie nigdy się nie nudzą!;)
korekta: hehe, codziennie powtarzam to mojemu dziecku!

królowa wyprzedaży

zdecydowanie za mało zarabiam, żeby zostać shopping queen. z moim stanem konta mogę zostać co najwyżej królową wyprzedaży;)

wtorek, 21 czerwca 2011

prośba

pieczemy mufiny na szkolny festyn z okazji dnia ojca, na który filipu tradycyjnie już idzie z babcią elką.
brzuch mnie boli od surowego ciasta. a mam jeszcze pół kilo truskawek. boże, spraw, żebym przestała jeść! czy naprawdę potrzebujesz parafianek z dużymi udami i cellulitem, niemieszczących się w ulubione dżinsy rurki...?

niedziela, 19 czerwca 2011

drzwi 2

pieprzone drzwi kabiny prysznicowej, które wypadają akurat, gdy biorę prysznic, i za nic nie dają się wstawić na pieprzone miejsce. fuuuucking shit. zasłonka prysznicowa nigdy nie robiła mi takich numerów!

z daleka!

to się nazywa uświadamianie;)
matka do córki: peggy, wiesz, co to jest penis? trzymaj się od niego z daleka! ("peggy sue wyszła za mąż")

sobota, 18 czerwca 2011

patryk przejeżdża paluszki

popołudnie u lidki. siedzimy sobie w kuchni, popijamy winko i plotkujemy. dzieci bawią się w pokoju.
amelka: mamooo, patryk przejeżdża paluszki i jest bałagan!

lidka zapisała się na ujędrnianie. aby pozbyć się cellulitu trzeba to połączyć z dietą.
lidka (sięgając po ciastko): a, jedno na cellulit! we wtorek mam drugi zabieg;)

życie jest krótkie

życie jest krótkie. życie jest nudne. życie jest pełne bólu. a to jest szansa na coś wyjątkowego! (vicky cristina barcelona)

polecona miejscówka na montjuic jest przeurocza. taras obrośnięty kwiatami w kolorze magenty. z widokiem na balkony, na których suszy się pranie. we wszystkich kolorach. uwielbiam balkony w barcelonie. rośliny w doniczkach, wiatraczki, chorągiewki, lampki... mój mały przytulny lofcik (nazwa by shiv) ma jeden mankament - nie ma balkonu. no dobra, dwa. nadal nie mam drzwi do łazienki. ale moja piękna zasłona zamiast nich jest przecież taka hiszpańska!
wciągam jeden skąpy top. do plażowej torby z trzema flamingami wrzucam aparat. mam wielką ochotę na to miasto! i już nie mogę się doczekać naszej pierwszej paelli. 

w barcelonie wszyscy palą. pod warunkiem że mają akurat ogień.
ja (zadaję pytanie z serii tych zupełnie nieromantycznych): where is the fire??
shiv: in my heart!:)


jesteśmy po dwóch dniach żywienia się paellą. i jakkolwiek świetna by nie była, mamy dość. poza tym w mieście hiszpańskich marek chciałabym zrobić jakieś małe zakupy...
ja: dzisiaj nic nie jem, bo idę na szoping:)
shiv wwt: ok, zjemy gdzieś tanio i szybko.
ja: i nie jemy paelli!
shiv wwt: o tak! następna paella z lidla, w poznaniu:)

potem, mimo że byłam dokładnie w jednej zarze i jednym mango i absolutnie nic sobie nie kupiłam (pewnie dlatego, że akurat była pełnia), shiv okrzyknął mnie shopping queen.
wymyślił też dowcip: jaki sport uprawiasz? szoping!:)  

a swoją drogą, że mamon wybrał się do barcy akurat w pełnię, zupełnie tego nie pilnując - amazing!