piątek, 31 października 2014

wszyscy się pilnujemy

nie ma to jak na kacu po imprezie firmowej pisać w pracy tekst o pozytywnym wpływie alkoholu na zdrowie... mamon zawsze ma takie przygody. a na firmo było pięknie. pojadła, popiła, pograła w kręgle (najpierw w ogóle jej nie szło, ale potem miała takie flow, że naprawdę zmartwiła się, że to już koniec). 

karo p.: wszyscy się pilnujemy, czyli wy pilnujecie mnie:)

co poza tym, bo dawno mnie nie było: hiszpan się zaczepia na fejsbuku, b. mieszka już w nowym jorku, no i szukam kiecki na wigilię, chociaż k. mówi, że dobra jest ta w panterkę bez pleców, co to ją miałam na jednym party pod nazwą jak zwierzęta. potem chciałam sprzedać, no bo gdzie ja w niej jeszcze pójdę. k.: no co ty, nie sprzedawaj! idź w niej na jakiś wernisaż!
na wernisaż nie poszłam, ale za to wczoraj byliśmy w kinie. na cannes lions. takie reklamy to ja rozumiem, takie to mogę oglądać...










i kombinuję, że może by tak jeszcze berlin w grudniu...

fot. i copy by shiv



poniedziałek, 27 października 2014

popiersie aliny

kolega m.: jak tam, alinka, byłaś w dragonie?
kolega k.: w dragonie obok głowy smoka wisi popiersie aliny:)

bardzo naprawdę śmieszne:)) mało tego, że byłam w dragonie, w bardzo miłym towarzystwie zresztą!, byłam też na koncercie akustycznym skubasa w malarni. bilety wyprzedane już dawno, ale co tam bilety, skoro można się znaleźć na liście artysty, takie cuda:) było pięknie i byłam dzielna (choć na wszelki wypadek pomalowałam rzęsy tuszem wodoodpornym). może to tylko kilka dni, a może już nic nie trzeba mi... nie trzeba, nie płaczę na skubasie, nie palę, czytam nieznośną lekkość bytu, podoba mi się jeden facet...;)






piątek, 24 października 2014

lakierem do paznokci

lidka: o, jesteś w trampkach. też miałam przyjść w trampkach, ale pomyślałam: alina na pewno będzie odstawiona;)

ja: masz nowe okulary?
lidka (tajemniczo się uśmiecha): niee... stare...
ja: ale są jakieś inne... pomalowałaś? zajebiście! czym?
lidka: yyy... lakierem do paznokci;) 



czwartek, 23 października 2014

no to fargo!

kiedy wydaje się, że nic już człowieka nie jara, ale kino zaczyna nadawać nowy serial, a dorka mianuje cię organizatorem wycieczki. no to fargo! no to ryga! (w styczniu dopiero - na urodziny - ale jednak ryga!). jaram się, tak bardzo się jaram:))



zanim się dowiedziałam, byłam ponura, a jedyne, co miałam, to grzywkę na oczach...


a po kupieniu biletów: banan.
 


no to jeszcze dakha brakha na dobranoc.







wtorek, 21 października 2014

say something

tak, oglądałam the voice of poland... say something, i'm giving up on you...





święta w listopadzie

filip pyta, czy w tym roku nie możemy wcześniej zrobić świąt. no ale przecież to już postanowione: święta w listopadzie. w warszawie. pierwsze święto chet faker, drugie fink:)) a wigilia... na placu zbawiciela!
o ile dożyję... kolejny wyczerpujący weekend: piątkowe zdjęcia w muzie (a niech tam, zrobiłam to) i nielekki, acz zaskakująco dobry film dolana (to jest niemożliwe, żeby mieć dwadzieścia pięć lat i taką wrażliwość, i robić takie filmy!), a sobota od szesnastej na placu wolności na urodzinach ósemek (trochę było zimno, trochę bolały nas kręgosłupy, ale czego się nie robi dla kultury). a na koniec to wtajemniczeni tylko wiedzą, gdzie nas poniosło. tak że znowu nie miałam niedzieli;) tylko wspomnienie morza wódki i talerza kotletów z kalafiora o piątej nad ranem, gdzieś na garbarach, bo draga nam zamknęli koło czwartej (no świat się kończy po prostu).















czwartek, 16 października 2014

miód

bratowa: widziałam dziś gustawa w "m jak miłość".
ja: a ja na żywo, w nowym, w "gorączce czerwcowej nocy":)
bratowa: wygrałaś:)

filip: mama, denis chce, żebym przyszedł do niego w sobotę na noc.
ja: to się nawet dobrze składa, bo w sobotę chciałam iść na teatry:)
filip: na gustawa?

i jeszcze te sny... odkąd postanowiłam stanąć na nogi i być cholernie szczęśliwa, mam zajebiście piękne sny.




środa, 15 października 2014

bobrze

adelka, jak ci się spało?
bobrze!

weekend nie był nasz, a już na pewno nie jankiego, który wyczuł potencjalne zagrożenie i na wszelki wypadek prawie nie wychodził spod łóżka. weekend był adelki. chociaż jakoś tam w międzyczasie udało nam się z ciocią michalsko napić winka z granatów i wódki arbuzowej z tonikiem, a nawet obejrzeć powtórnie narodzonego, na trzy razy, ale udało się. to był weekend pełen wrażeń. po wyjeździe dziewczyn filip powiedział: bez cioci i adelki jakoś tak ponuro;) 















piątek, 10 października 2014

wódka się chłodzi

dear ciociu michalsko! trzeba ci wiedzieć, że na twój przyjazd może i nie upiekłam tortu, a na obiad będzie spaghetti, ale za to lajsnęłam łazienkę na biało, a nawet nabyłam i zamontowałam efektowną szafkę z lustrzanymi drzwiami. czekam, a wódka się chłodzi - weekend jest nasz!




środa, 8 października 2014

nie wiesz, nie chcesz

sobota w łóżku. z kotem. bez dziecka. z pizzą na telefon. z beksińskimi, więc niewesoło. a jeszcze dobiwszy się wieczornym koncertem świetlików pod minogą... ty jeszcze nie wiesz, że na ciebie patrzę, kiedy zasypiasz, gdy nie mogę zasnąć. ty jeszcze nie wiesz, że przez ciebie przecież papierosami dziury wypalam w pościeli. nie wiesz, nie chcesz. ale wyjedziesz ze mną, ale wyjedziesz.
 








wtorek, 7 października 2014

this is not the topkapi palace

jako rzecze żywiec: bo choć lato się kończy, to jesień się zaczyna. jest jednak łaskawa i mamon swobodnie może chodzić w swoich lansiarskich trampkach i wrzucać na bloga wakacyjne foty, bo nikomu nie będzie żal. a więc stambuł raz jeszcze. z dedykacją dla m., która obdarowała mnie ostatnio tureckimi słodyczami.