poniedziałek, 10 lipca 2017

fotozeszyt, a co!

czas wyprzedaży trwa w najlepsze! w zeszłym tygodniu dotarły do mnie zara i zalando, i... zeszyt. i nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi powiedział, że najbardziej ucieszę się z zeszytu ;) zeszyt nie jest jednak zwykłym zeszytem, ale przepięknym fotozeszytem zrobionym w ramach testu, do którego zaprosiła mnie firma saal digital. dostałam kupon, dzięki któremu mogłam zaprojektować sobie takowy za zupełną darmoszkę, co w sezonie wakacyjnym jest nie bez znaczenia. kupon co prawda wystarczył na zamówienie małego formatu (13 x 18 cm) z 48 stronami (większy miałby mniej stron i trochę mi było żal), ale jak na darmowy test to i tak świetnie!

a teraz będą ochy i achy, bo zeszycik wygląda cudownie! nie jest to tylko, jak mniemam, zasługa fot, choć nieskromnie powiem, że jak dla mnie są wspaniałe (to zdjęcia z naszego ostatniego wyjazdu do londynu), ale także doboru i ułożenia (i to był trochę koszmarek, bo na projektowanie poświęciłam kilka wieczorów, żeby nie powiedzieć nocy, ledwo zmieściłam się w dwóch tygodniach - bo tyle kupon był ważny).

ale przede wszystkim to zasługa wykonania. a wykonanie jest w pełni profesjonalne, zdjęcia przycięte idealnie, kolory takie, jakie powinny być, papier - boski mat! wiem, że teraz zachowuję się trochę jak moja elka (czytaj za bardzo się ekscytuję, czego nie mam raczej w zwyczaju ;)), ale serio, jest się czym zachwycać, bo zeszycik przerósł moje oczekiwania. jeśli tylko będę miała więcej forsy, której przypadkiem nie wydam na ciuchy z wyprzedaży, tanie wakacyjne loty lub piwo na festiwalach, to być może zamówię sobie jeszcze kiedyś takie cudo (przyznam, że kupon na fotoksiążkę mi przepadł, bo nie zmieściłam się w czasie...)

ale żeby nie było za różowo (wystarczy, że włosy chwilowo mam różowe), trochę problemów miałam z aplikacją. aplikacja jest po to, żeby zaprojektować sobie fotozeszyt dokładnie tak, jak się chce. przyznaję, że jestem słaba technicznie, więc pewnie to moja wina, że czegoś tam nie ogarnęłam, bo w sumie dużo rzeczy było intuicyjnych. nie zauważyłam np., gdzie jest opcja do usuwania lub dodawania stron (przeniosłabym ją w bardziej widoczne miejsce), ale ogólnie po kilku godzinach mniej więcej ją opanowałam. nie opowiem wam o wszystkich funkcjach, bo jak zobaczycie na zdjęciach, mój fotozeszyt jest w wersji sauté: gołe foty, bez napisów, ramek, upiększeń, jedynie z delikatną przezroczystą okładką. i taki podoba mi się najbardziej! oglądam go przynajmniej raz dziennie i wciąż jestem zachwycona (dodam, że foty nie oddają jego piękna). z czystym sumieniem polecam, a saal digital dziękuję - za superpromocję i piękną pamiątkę!