wyprzedaże - podejście drugie. dwie bluzeczki, jedna para butów. ile wydałam, nie pamiętam. ale na pewno zaoszczędziłam dużo. oczywiście wszystko było mi potrzebne!!;)
filip lekko przerażony, widząc mamona zmierzającego do następnego sklepu: ten sklep jest niewidzialny!
mamon w szale zakupów: ale ja go widzę!:)
nic nie sprawia kobiecie takiej przyjemności jak dobrze wykorzystany urlop:)
drugie święto. godzina trzynasta pięćdziesiąt sześć. siedzę w piżamie (no ale jak się wstało w południe...), jem pierniki z biedronki i oglądam klan... osiągnęłam apogeum...
wracamy od agi.
filip, który w pokoju obok oglądał bajki na cartoon, gdy my z ciotką plotkowałyśmy w najlepsze przy winku: jak się śmiałaś, to nie słyszałem telewizora!
zawsze jak pakuję się do soli, tak niezmiernie mi przykro, że nie mogę zabrać ze sobą wszystkich butów i wszystkich torebek. a przecież nigdy nie wiadomo. może w wigilię będę miała nastrój na te, które akurat zostawiłam w domu?
zawartość mojej torebki po firmowej wigilii... kawałek opłatka, szminka, tampon i podpierdzielony nieumyślnie numerek z szatni...
prawie wszyscy życzyli mi fajnego faceta. no bo czego życzyć kobiecie, która poza fajnym facetem w zasadzie ma już wszystko - czytaj: karierę, pieniądze, urodę i dziecko;) ktoś życzył mi bloga roku:) nikt nie życzył mi pięknych butów manolo blahnika pod choinką?!
wczoraj się na nią pogniewałam. ale dzisiaj sobie słucham i wybaczam. szalenie wspaniałomyślna jestem na kacu...
pojechałyśmy z dorką do kina na niebezpieczną metodę. po seansie...
mamon: uff. był taki moment, że mało nie przysnęłam...
dorka: muszę się przyznać, że ja kimnęłam na chwilę. przebudziłam się, jak jung dawał keirze w dupę:)
mamon: no, wtedy coś się zaczęło dziać:)) heh, tak mi się wydawało, że słyszę jakieś chrapanie:)
mój fryzjer ogłosił konkurs na facebooku. do wygrania markowe produkty do włosów. trzeba polubić stronkę i odpowiedzieć na proste pytanie: co i dlaczego chciałabyś/chciałbyś sobie powiększyć? podejrzewam, że cycki nie przejdą;)