piątek, 13 października 2017

rome

jeśli pracownica stacji metra otwiera ci bramkę, kiedy nie możesz kupić biletu, bo maszyna uparcie wypluwa twój papierowy pieniądz; jeśli bukujesz pokój czteroosobowy, żeby było taniej, a na miejscu okazuje się, że dostajesz prywatną jedynkę bez dopłaty; jeśli w końcu boy hotelowy daje ci trzy bony na darmowe śniadanie w pobliskiej kafejce, to wiedz, że jesteś w rzymie! 
to nic, że połowa knajp, w których planowałaś jeść, ma vacanzę, a turystów jest tylu, że przystanek woodstock to przy tym frekwencyjna klapa. wystarczy, że zapuścisz się w rejony niepopularne, najlepiej na drugi brzeg tybru, czyli do pięknej dzielnicy trastevere, i odkryjesz tam trattorię ponentino, a kolejnego dnia do niej wrócisz - na pizzę ze szparagami, gnocchi z pomidorami, bazylią i parmezanem, panna cottę, domowe wino, whatever - bo wszystko tam jest wspaniałe!
nie umiem tego wyjaśnić, ale rzym nie jest moim ulubionym miastem do fotografowania (albo ja fotografować go nie potrafię), ale coś tam udało się uwiecznić. zwłaszcza ludzi w kaskach. zapraszam!