sobota, 31 maja 2014

co to jest żurnal

filip: szócha z historii. nawet nie wiedziałem, że tyle wiem!

ciocia do filipa: ale ładny chłopak, jak z żurnala. (filip lekko zawstydzony, nie za bardzo wie, co powiedzieć). po chwili: mama, a co to jest żurnal?


fot. filip ćwik

czwartek, 29 maja 2014

intelektualnie to była ameba

ten tydzień sponsorowały: tekst intelektualnie to była ameba, który miał mnie uspokoić, karton czekoladowych lubisiów, których zjadłam zdecydowanie za dużo... oraz aparat retencyjny, dzięki któremu seplenię niczym kazia szczuka (nie ujmując kazi, którą bardzo lubię). ten czwartek sponsorują offowi artyści, idealni na jesień i leżenie pod kołdrą. leżymy sobie z kotem, a obok filip z kolegami giną w internecie...











wtorek, 27 maja 2014

a on nie ma prawa jazdy

prezent na dzień matki, beksińskich portret podwójny, zagubiła moja ukochana poczta polska... na szczęście filip zadbał także o rękodzieło: mam laurkę i bransoletkę (w kolorach lata, mama). lajsnęłam też sobie z tej okazji blond a la dolly parton (u jabbara) i ugotowałam całkiem niezłą botwinkę.
tak zaczął się tydzień po pełnym wrażeń weekendzie. było tak o: kim nowak, dragon, meska, opcja (ale dosłownie tylko na siku), rowery, kontenery, młode ziemniaki, ogórki małosolne, lody magnum w żabce w promocji dwa za sześć, the black keys...

w sobotę po piątkowym szkoleniu schodzę na śniadanie.
kolega: alina, jak ty pięknie wyglądasz. czy równie pięknie się czujesz?;)
czułam się tak, jakby głowa miała mi zaraz pęknąć i rozpaść się na tysiąc kawałków. nie pomogła zimna parówka i zjełczała kawa. dopiero tabletka od o. mam mocne postanowienie, żeby na następnym szkoleniu położyć się spać o jakiejś przyzwoitszej porze...

a. na koncercie kim nowak, o fiszu: a on nie ma prawa jazdy!;)










czwartek, 22 maja 2014

umiejętności

szkolenie to systematyczne nabywanie i doskonalenie wiedzy, umiejętności i postaw niezbędnych do skutecznego wykonywania danego zadania. tak właśnie...;) czyli przegląd umiejętności nabytych i doskonalonych na poprzednich szkoleniach... o stylówy nie pytajcie;) 
za to ja się pytam, co powinnam spakować (poza piżamą), czy muszę golić nogi (kiedy tak bardzo mi się nie chce) i jak wstać z łóżka o piątej rano (zbiórka piąta czterdzieści pięć)... tyle pytań, cholera.









środa, 21 maja 2014

alina ma kota

z warszawskiej majówki przywiozłam jankeskiemu fajne legowisko. długo takiego szukałam, no bo w końcu jankeski fajnym kotem jest, nie będzie spał w byle jakim, kupionym, nie daj boże, na allegro, nie daj boże zamszowym. mowy nie ma, no way! a mój najukochańszy kot, przyzwyczajony, że może spać wszędzie, ani zerknie. i tak obchodził je szerokim łukiem przez tydzień, aż zagroziłam, że odwiozę do tk maxxa i oddam, metek wciąż przecież nie oderwałam... a tu filip szturcha mnie wieczorem i mówi: mama, patrz! janek z własnej i nieprzymuszonej woli wlazł w końcu do legowiska i usnął jak dziecko. pańcia przeszczęśliwa:)




wtorek, 20 maja 2014

poduszka z matrioszką

jak nic kobiecie nie wychodzi (albo przynajmniej tak jej się wydaje... no może poza piątkowym ciastkiem pieczonym z a. przy winku), to zawsze jest szansa, że uda jej się shopping. i tak oto filipa zostawiwszy na warsztatach z programowania robotów, udałam się w sobotę do centrum handlowego, bynajmniej nie myśląc o zakupach. i zupełnie niespodziewanie (bo tak to jest, jak się myślami jest gdzie indziej i z kim innym...) nabyłam w tk maxx piękną poduszkę z matrioszką. chociaż wiadomo, że żadnej poduszki nie szukałam, mało tego, prawdopodobnie w ogóle żadnej nie potrzebuję. po ch... ci ta poduszka? - zapytał więc głos rozsądku. natomiast cały mój nierozsądek krzyczał: piękna! nie myśl, bierz! przecież zawsze możesz oddać!!
oczywiście, że wzięłam - nigdy jej nie oddam!

moja szczoteczka do zębów cały czas jest tam, gdzie ją zostawiłam...









piątek, 16 maja 2014

że nie jesteś dostatecznie blisko

jeśli twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre, to znaczy, że nie jesteś dostatecznie blisko (robert capa), czyli warsztaty fujifilm i spacer z fotografem tomkiem lazarem. 













wtorek, 13 maja 2014

meczyki.pl

w pracy...
kolega m.: o której dzisiaj polska gra z niemcami?
kolega ł.: polska gra z niemcami?
ja: ł., proszę cię, nawet ja wiem, że polska gra dziś z niemcami;)
kolega m.: ale wstyd, co nie alinka?
ja: a wystarczyło wejść na meczyki.pl;)

po chwili...
kolega s.: m., a o której jest ten mecz?
kolega m.: a nie wiem, zapytaj alinki;) 


a za to zdjęcie chłopaki mnie zabiją...

 

alina się wczuła

może i było zimno, może i deszcz pokrzyżował nam plany i nie pojechaliśmy na pragę, może nie udało się wejść na dzień ze star wars... ale za to zawędrowaliśmy na pole mokotowskie, przypadkowo zahaczyliśmy o stary stadion skry warszawa, śledziliśmy wiewiórki w łazienkach, a agent oprowadził nas po mariensztacie. a jednego dnia prosto z aioli pojechaliśmy na służew do sylwii, jacka i maćka. maciek wzgardził co prawda michałkami i różowym winem, za to dzielnie kibicował rozgrywkom w tekkena. przez chwilę musiałam być grubasem świńskim blondynem. (j. alina się wczuła, jest ospała i powolna;)). jak się domyślacie, przegrałam...



















niedziela, 11 maja 2014

targ śniadaniowy

w piątek miki z filipem wyautowali mnie z sypialni (miki przywiózł konsolę i usłyszałam tylko: bo mój telewizor, mama, jest za słaby), w sobotę niechcący przerwałam pewną próbę (a chciałam tylko pożyczyć jeżyka...), a na koniec tego zaskakującego i bardzo miłego weekendu ruszyliśmy tyłki i popedałowawszy na targ śniadaniowy. tak że dzisiaj na blogu trochę jedzenia z sołacza. po osiemnastej niby jeść nie można, ale przecież wiadomo, że w nocy je się najlepiej. wczoraj na przykład o pierwszej piętnaście wciągnęłam resztkę spaghetti z obiadu. smakowało wybornie. nie wspominając o późnej kolacji u a. i s. po spring breaku. też był makaron (dużo makaronu!) i coś, co jadłam po raz pierwszy w życiu: boskie carpaccio z wołowiny z pieprzem. idealne po trzeciej.
co tam dzisiaj mamy w lodówce...?;)