środa, 31 grudnia 2014

gdzieś pomiędzy

i tak oto znalazłam się w punkcie, gdzieś pomiędzy bojkotem sylwestra (choć trochę szkoda wieczoru) a imprezą w klubie. ale jeszcze w nadziei na esemesa od przyjaciółki, że udało jej się namówić swojego chłopaka aliena do wyjścia na jedno piwo do draga... tak, to byłaby dzisiaj opcja najlepsza. swoją drogą trochę to jednak dziwne prasować dziecku koszulę na wyjście, samej siedząc w piżamie (bliżej bojkotu więc niż wyjścia)... a z drugiej strony - sylwester jest taki przereklamowany. tak przynajmniej mówi druga moja przyjaciółka. i pewnie ma rację;)
bawcie się dobrze, gdziekolwiek będziecie! a na koniec roku kilka zdjęć z hiszpanii. tam miałam święta, wakacje, sylwestra, wszystko...





















niedziela, 21 grudnia 2014

relatos salvajes

a więc będziemy smażyć się w piekle... w tym roku święta na obczyźnie i pod palmą. akcja była dość szybka, ale zdążyłam ze wszystkim, a nawet nabyłam zgrabny przewodnik oraz równie zgrabną choinkę (ale choinka z nami nie leci). właśnie skończyłam się pakować. feliz navidad!

a propos hiszpanii - poszłyśmy z d. na dzikie historie. pięć naprawdę świetnych, dość makabrycznych i zabawnych opowiastek o ludziach, którym puszczają nerwy. a mi nerwy puszczają, gdy widzę polskie plakaty filmowe. almodovar przedstawia... w oryginale almodovara nie dojrzysz, bo nikt go tam na siłę nie wciska. jest za to reżyser, czyli po bożemu. najwyraźniej polskiego widza traktuje się jak głupka, który nie pójdzie do kina, gdy nie wywali się na plakacie, nawet kosztem reżysera (ciekawe, czy reżyser o tym wie), almodovara, allena (patrz: czworo do pary) etc., słowem tak zwanego nazwiska. a ja myślę, że widza polskiego się nie docenia. i z całym szacunkiem dla ww. panów, bardzo tego nie lubię. film w reżyserii damiana szifrona oczywiście bardzo polecam!






czwartek, 18 grudnia 2014

leniwa to ty nie jesteś

zanim zabrałam się za te kafle, usiadłam w kuchni i powiedziałam: tylko czy ja sobie poradzę? a filip na to pełen wiary, że nie będzie musiał mi pomagać: poradzisz sobie! w każdym razie po kilku dniach robionego na własną rękę remontu (a co ja ścian w życiu nie malowałam?) prawdopodobne, że syn mój jest bliski napisania listu takiej oto treści: drodzy koledzy mojej mamy, nie pożyczajcie jej więcej żadnych narzędzi! 
jednak, żeby nie było, usłyszałam też dzisiaj komplement: ale trzeba przyznać, że leniwa to ty nie jesteś. dobrze, że mnie nie widział w sobotę;)




środa, 17 grudnia 2014

fotofood

może i po wigilii firmowej nie miałam soboty (tak to zwykle bywa, jak się wstaje o szesnastej...), ale za to w niedzielę już od rana szkoliłam się na warsztatach fotofood w ramach cyklu design dla niezaawansowanych, a w poniedziałek pożyczyłam łom (niektórzy koledzy wożą takie rzeczy w aucie) i w jedno popołudnie skułam te cholerne kuchenne kafle, które nigdy mi się nie podobały, ale były, bo jakoś wcześniej nie pomyślałam o tym, że można je przecież skuć. acha, nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby przykryć nimi takie piękne cegły - mam teraz ścianę jak w spocie;)
i nie, nie będzie na blogu poradnika niemłodej już acz zapalonej majstry (nie mylić z ministrą), choć, jak słusznie zauważył m., niedługo to on będzie przychodził do mnie po pomoc w kwestiach remontowych. ale jaram się tym remontem, jak nie wiem - tak że nawet filip patrzy na mnie podejrzliwie i jest chyba lekko zaniepokojony - więc czasem coś sobie tu o nim napomknę. nie byłabym sobą, gdyby nie. chłopaki z pracy, możecie się śmiać, ale w jednym macie rację: alina słodowa nadchodzi;)






























 










czwartek, 11 grudnia 2014

po trzech królach

kolega: to mówisz, alinka, że jak wyjdziesz na wigilię, to wrócisz dopiero po trzech królach?;)
biorąc pod uwagę, jak dawno nie byłam na wódce, istnieje takie niebezpieczeństwo :P

a: ty to na pewno będziesz dobrze wyglądać, a ja muszę zluzować. w końcu to tylko firmowa wigilia, męża tam nie spotkam;) 

k: mogę cię zabrać po drodze. chyba że masz inne plany.
a: właściwie to chciałam się trochę polansować w tramwaju;)






środa, 10 grudnia 2014

rzadko który z kobietą wymieszka do śmierci

a. miała w tym roku nadpłatę za wodę. zapytała więc, czy może ją sobie odebrać w czynszu. w odpowiedzi usłyszała: może ją pani sobie wymieszkać. strasznie nas to rozbawiło, ale co się okazało: słowo wymieszkać istnieje. ba, ma nawet swoją definicję w słowniku. kończy ją takie oto niewesołe zdanie: zaczynają między nimi związki małżeńskie w pogardę iść. rzadko który z kobietą wymieszka do śmierci.
niewątpliwie musi to być wyczyn. im dłużej żyję, tym większą mam pewność, że ze mną nikt do śmierci nie wymieszka. lub to ja nie wymieszkam z nim*.
zwłaszcza że o drwala raczej ciężko. i łatwo się można pomylić (alinka, siwobrody na jeżycach? znowu mikołaja z drwalem pomyliłaś!). podobno ten ze zdjęcia to też nie żaden drwal, a co najwyżej pospolity stolarz. poddaję się. wymieszkam sama z sobą do tej śmierci. może wytrzymam.

* idę o zakład. i ten jeden raz naprawdę tak bardzo chciałabym przegrać...


http://www.tchibo.pl/
fot. tchibo


czas na życie

mikołajki na palacza...
mamon: filip, mam dla ciebie mikołaja, ale, kurczę, bez torebki...
filip: ja też! mój w foliówce ze sklepu...
tak, to u nas rodzinne...;)

filip: fajnie czasem wcześniej zrobić lekcje - mam jeszcze tyle czasu na życie!



foty z archiwum, wigilia 2011