czwartek, 30 kwietnia 2015

pora karmienia

przed wyjazdem do berlina buszuję w necie i takie oto znajduję pomocne komenty:
x: do zoo można przeskoczyć płot w okolicach wybiegu dla strusi.
y: obecnie już tylko na wybiegu tygrysów została niezałatana dziura w płocie.
z: także po 17 przez klatkę z lwami. 16-17 pora karmienia.

dzisiaj w leclerku widziałam palmy...


















środa, 29 kwietnia 2015

takiego mam pms-a

rozmowy przy piwie...
a: byłyśmy w meskalinie, ale przyczepił się do nas jeden kolega, bardzo męczący...
p: dziewczyny, a wy widzicie, jak wyglądacie? macie w domu lustra!?
ja: ale on chyba nie ma...;)

p: myślałam, że z domu dzisiaj nie wyjdę. takiego mam pms-a, że kitki nie mogłam sobie zrobić;)

chłopak x: przepuszczasz kobiety w drzwiach?
chłopak y: tak.
chłopak x: a dlaczego?
chłopak y: bo lubię.

a: różnica jest taka, że jak jesteś młoda, to o szóstej rano kładziesz się spać, a jak jesteś stara, to o szóstej już wstajesz;)







wtorek, 28 kwietnia 2015

zagotować

ja: może wpadniesz do nas na curry? wczoraj w nocy robiłam.
a: a ty zagotować "to" chcesz, jak wyjeździć się nie da?;)

tak bardzo chciałam "to" wyjeździć, że gumę złapałam... curry wyszło za to wyśmienite. dla tych, którzy kiedyś przegapili, przepis jest TU.

pewnego dnia poszłam na spacer z tatą i ktoś wrzasnął z przejeżdżającego samochodu: kocham cię! a za chwilę ktoś inny krzyknął: dziwka! wtedy zrozumiałam, że jestem sławna. (p. cruz)
penelope cruz obchodzi dzisiaj czterdzieste pierwsze urodziny. najlepszego piękna! żeby zawsze krzyczeli tylko kocham cię!







poniedziałek, 27 kwietnia 2015

król jest tylko jeden

spring break zakończony. było super, ale po trzech dniach tak bardzo potrzebowałam niedzieli! podsumowując, było kilka rozczarowań, jak moja soniamiki, która lekko przekombinowała, zniekształcając drażniąco swój głos, no i śpiewała głównie po angielsku, a ja tak kocham jej polskie teksty i jednak bardziej melodyjne piosenki z poprzednich płyt; years & years - wybaczcie, ale tego poziomu hipsterki nie ogarnęłam...;); lass - nie pomogło jej nawet to, że na koncercie podrygiwała wokalistka duetu rebeka, a obok mnie stał basista sorry boys (tak!), dziewczyna przebiła swoim scenicznym outfitem firankę natalii nykiel, ale śpiewem nie udało jej się niestety przebić nikogo, a zamęczyć i owszem, przynajmniej trzy osoby;); good time radio jako miejsce (jedyne, do którego dwa razy nie udało nam się dostać).

a teraz ochy i achy: król, no bo wiadomo - król jest tylko jeden. zresztą po offie można się było tego spodziewać, a i nowa płyta w niczym nie odstaje od poprzedniej; kortez: lekko onieśmielony, zupełnie niepotrzebnie, dał piękny występ na małej dragonowej scenie, nie mogę doczekać się całej płyty!; natalia nykiel, czyli moje ostatnie odkrycie. dziewczę młode, ale pełne energii, płyta jak na pierwszą znakomita (choć z gatunku electropop) ze świetnymi tekstami, słucham ostatnio w kółko. mocna, dobra - zwłaszcza na moje ulubione stany wkurwu; milky whislake - najwięksi chyba poszkodowani festiwalu, bo przyszło im rozpoczynać koncert w kisielicach o tej samej godzinie, o której na dziedziniec różany wychodzili też years & years, więc grono słuchaczy było raczej kameralne, a szkoda: wokalista, który z wyglądu przypominał nam młodego chyrę, ma naprawdę duży potencjał! po drodze mary komasa, która na szczęście - po słabych występach w telewizji, gdzie podczas medialnej promocji nie tylko wyglądała, ale i śpiewała, jak to trafnie ujęła a., jak miągwa - w zamku pokazała, że ma kawał głosu, czym się obroniła. no i na koniec krzysztof zalef zalewski: skradł moje serce na męskim, grając z brodką, ale solo jest jeszcze bardziej... najbardziej! świetny wokal, nie byle jaka konferansjerka. parafrazując jeden z komentarzy na you tubie: panie zalewski, pan po tym koncercie po nocach mi się śni!
no. to tyle. wypisałam się, a w zasadzie to nawet się nie znam;) nie sugerujcie się więc, tylko sami posłuchajcie. miłego!



natalia nykiel, ck zamek






milky wishlake, kisielice






mary komasa, ck zamek






krzysztof zalef zalewski, scena na piętrze



piątek, 24 kwietnia 2015

bardzo miła atmosfera

a: znowu zawyżymy średnią wieku;)
ja: niedługo filip będzie chodził na te koncerty... i co ja wtedy zrobię?;)

od wczoraj zawyżamy średnią wieku na spring breaku. biegamy od klubu do klubu. testujemy, chłoniemy, nie mamy czasu, żeby zjeść, ba, nie mamy czasu, żeby piwo dopić;) łapię się na tym, że ludziom w mieście patrzę na ręce - czy mają festiwalowe opaski;) król mówi ze sceny, że bardzo miła atmosfera. w istocie bardzo miła. ponadto udało nam się zobaczyć w zasadzie wszystko, co zaznaczyłyśmy niebieskim zakreślaczem na wydrukowanym programie na czwartek (kortez, soniamiki, król, skubas), a także zahaczyć o nieznane (lemodien, olivier heim, happy pills). choć nie przeczę lekko zdygana już jestem, a to dopiero początek, w dodatku mój pierwszy tegoroczny festiwal, i to na miejscu, więc zmęczenia nie mogę usprawiedliwić niczym: ani długą podróżą, ani problemami z noclegiem. ale co tam, dziś dzień drugi, będziemy pracować nad formą. być może przebieżka z dragona do zamku zajmie nam mniej niż dziesięć minut, nowy rekord;)

piszę do a: trochę się martwię, bo zmęczona jestem...
a: ja też. dzisiaj wszędzie siadam;)






https://instagram.com/blogmamona/


https://instagram.com/blogmamona/

https://instagram.com/blogmamona/

https://instagram.com/blogmamona/

https://instagram.com/blogmamona/






środa, 22 kwietnia 2015

żeby się rozwijać

filip: ale superdzień: komputer, książka, dobre jedzenie i brak lekcji!
wszystko rozumiem: komp naprawiony, książka nowa, brak lekcji - wiadomo, ale na obiad była przecież dzisiaj gotowa lazania z lidla...

filip: co to jest?
ja: dyfuzor. do robienia loków.
filip: a po co ci loki?
słuszna uwaga...

ja, rzucając się na syna: czytałam ostatnio, że człowiek potrzebuje czterech dotyków dziennie, żeby przeżyć, ośmiu, żeby czuć się dobrze, i dwunastu, żeby się rozwijać;)
filip: matko, co ty czytasz?
wyprzedzając pytania, mój kot też nie ma ze mną lekko. cóż, kiedy chcę się rozwijać;)

jutro kortez.






poniedziałek, 20 kwietnia 2015

ta nasza młodość...

stoimy z m. pod muzą po obejrzanym sils maria. nagle podchodzi młoda dziewczynka i pyta, czy nie mamy czasem papierosa, bo ostatniego wypaliła przed seansem, a potem wszystkie pieniądze wydała na kino. 
teatr nowy. przychodzi chłopak z dziewczyną, na oko liceum. chłopak pyta o najtańsze bilety. najtańsze będą wejściówki, dziesięć minut przed spektaklem. mam jeszcze chwilę, więc biegnę do biedry po jakiegoś batona. spotykam chłopaka z dziewczyną przy półce z winami. skrzętnie liczą kasę, wychodzą z butelką. znów potem widzę ich w teatrze. jednym haustem wypili chyba to wino, ale zdążyli, a co najważniejsze: na bilety też im wystarczyło;)
czasem ciężko, zwłaszcza w młodości, pogodzić wszystko: głód kultury i sztuki z głodem alkoholu czy papierosa. sama wciąż jeszcze pamiętam (!) i z sentymentem wspominam, jak się nieraz piło piwo ze sklepu nad odrą, bo musiało zostać coś na koncert/kino/kasetę magnetofonową... czasy inne, problemy te same, kieszonkowe zawsze za małe;)


blue note, sorry boys.
a: patrz na basistę...  ja już koncert mam z głowy;)









niedziela, 19 kwietnia 2015

bądź duży

za chwilę kolejny spring break, szykujemy się: kortez, soniamiki, natalia nykiel, krzysztof zalewski, król, skubas, mary komasa i wszyscy inni, których jeszcze nie znamy... chyba zwariuję, a kręgosłup to siądzie mi na pewno;) ale póki co znalazłam w necie ślady z zeszłego roku... wyglądałam jak menel, w dodatku garbaty. choć z niezłą grzywką (do fryzjera mi się chce!). jak menel, czyli jak zwykle;)





z tą grzywką to jeszcze pomyślę;)






piątek, 17 kwietnia 2015

alinka

po szóstej rano dostałam esemesa od lewki, że jest już na świecie alinka:) wzruszyłam się, cholera. no bo kto (może poza szumowską) nazywa tak dzisiaj córki? a gdy robi to stary dobry kolega, to radość jest podwójna. blog mamona wita na świecie! wita mary komasą, bo fajna.








wtorek, 14 kwietnia 2015

las

weekend byłam w lesie (bardzo dobra miejscówka!). zresztą, gdzie ja nie byłam... nawet w mojej ukochanej warszawie (choć, wstyd się przyznać, na autobus zaspałam... pojechałam następnym i w sumie to jak po ogień tam wpadłam, ale spacer w cudowny ciepły wieczór zaliczyłam, koncert telefon tel aviv w basenie także, a o mały włos ogarnęłabym też imprezę ze starymi znajomymi punkami;)). 

na angielski miałam przygotować spicz o barcelonie. wczułam się, nie powiem, wygrzebałam trochę zdjęć. wam też wrzucę. co z tego, że kiedyś już były, skoro mogłabym oglądać je codziennie...