poniedziałek, 31 stycznia 2011

plany na wieczór

kolega: to jakie masz plany na wieczór, skoro chwilowo nie masz dziecka?
ja: jadę do ortodonty...;)

na głos

i jeszcze mani słucham sobie na głos w te ferie. z wszystkimi brzydkimi wyrazami. zapaliwszy vouga.

niedziela, 30 stycznia 2011

ferie

ferie! oł jeeee! filipu się cieszy (przed chwilą wywiezion do babci elki). mamon się cieszy. w planach zakupy bez dzieci i wyjścia tylko dla dorosłych. obiady bez wyrzutów sumienia niezdrowe. alkohole pite bez ukrywania się. filmy od lat osiemnastu  przed dwudziestą. 
gdyby mamon miał to wszystko na co dzień, teraz nie smakowałoby tak dobrze;)

odkrycia

synek znajomych, widząc, jak przewija się jego nowo narodzoną koleżankę: ona nie ma siusiaka!
mama: a co ma?
synek: no, samą dupę!

swetry

ciekawe, że jako pierwsze poleciały wszystkie jego swetry...



ja nauczyłam się jednego. że nie można ufać facetowi w swetrze. nawet jeśli go pierze. nawet jeśli czasem  wymieni go na nowy. (kupno nowego niczego tu nie zmienia. sweter na zawsze pozostanie swetrem).
a jeśli ktoś powiedziałby mi kiedyś, że jeszcze zatęsknię za tymi swetrami, nie uwierzyłabym...

piątek, 28 stycznia 2011

idziemy do knajpy

piszę do jacka kurta: masz czas w sobotę?
jacek kurt: mam... idziemy do knajpy, tak???

wiadomiks, że idziemy:) w końcu nowosolskie lokale czekają. palić w nich wprawdzie nie można, ale za to alkohole są tanie.

czwartek, 27 stycznia 2011

z giwerą

opcji było kilka, ale jak to zwykle przed balami bywało, i tym razem w ostatniej chwili filipu zmienił zdanie. i zamiast za mistrza windu i karate kida przebrał się za... mamona z giwerą;)


filip i fabryka czekolady

filip wrócił wczoraj z fabryki czekolady z kieszeniami pełnymi cukierków. dzisiaj zwiedza zakłady mana. mam nadzieję, że nie wróci z kieszeniami pełnymi autobusów.

cztery

trzy d... depresja, debet, deadline. cztery... dupa.

wtorek, 25 stycznia 2011

subtelniejsza wersja gretkowskiej

post z serii "ale teraz sobie wlała", czyli ciąg dalszy przyjmowania komplementów i chwalenia się.

judyta: koleżanka mnie opieprzyła.
ja: bo?
judyta: bo w pracy jej podesłałam link do twojego bloga.
ja: i?
judyta: no, nie mogła się oderwać:) (...) powiedziała, że jesteś subtelniejszą wersją gretkowskiej.

o fuck. i'm lovin' it. prawie tak samo jak gretkowską (sic!).

natomiast p., gdy dowiedziała się o mamonowym blogu, czekała akurat na emisję mam talent. i tak się zaczytała, że show jej się skończyło...
wciągnąć człowieka bardziej niż hit tvnu - bezcenne!

poniedziałek, 24 stycznia 2011

poniedziałki

są takie dni w życiu kobiety, gdy nie cieszy cię nawet kolejna para butów po przecenie. (rozmowy nocą)
zwykle są to poniedziałki.
i akurat w jeden z tych poniedziałków dorka wymyśliła kino. a ponieważ lubimy te same filmy, tak jak stałam, wsiadłam w tramwaj. czarny łabędź, ale przede wszystkim boska, pełna pasji i szalona natalie portman...

niedziela, 23 stycznia 2011

rozmowy nocą

jeśli nie można pojechać do nowego jorku (a przecież nic innego w stanach oprócz nowego jorku dla mamona nie istnieje), to zawsze można pojechać do warsaw.
no to jedziemy:) lewka gra. bilety dla fanek załatwia. fanki szykują: garderobę, prasę do pociągu i naprawdę duży aplauz. 

a póki co oglądam sobie rozmowy nocą. jedząc kanapkę o zupełnie niedozwolonej porze. bo inaczej grozi mi zostanie twarzą programu jem i chudnę. a tego programu akurat nie oglądam.

izajasze

filipu: a jak się nazywają te otworki w drzwiach, przez które się patrzy, kto idzie?
mamon: judasze.
filip: tak? myślałem, że izajasze.

sobota, 22 stycznia 2011

marilyn jak żywa

po wczorajszej nocy żywych trupów (oficjalnie pod nazwą znane ryje in da house) pół dnia próbowałam sobie przypomnieć, jak ja właściwie mam na imię... marilyn??;)


syn dekady

filip przed południem, gdy już prawie się obudziłam: możesz jeszcze pospać, wróciłaś wczoraj tak późno. 
kamila miała rację - mój syn zasługuje na tytuł syna dekady.

czwartek, 20 stycznia 2011

z jajem i polotem

a oto moja pierwsza recenzja!

we are the champions

kochani, drugi etap konkursu na blog roku zakończony. możecie odetchnąć, ponieważ mamon nie będzie was więcej molestował (przynajmniej do przyszłego roku). mamon też odetchnął. konkurencja go nie zniszczyła. honor bloga obroniony. 
wszystkim, którzy zagłosowali z własnej i nieprzymuszonej woli, lekko przymuszeni lub też przez zupełny przypadek, bardzo dziękuję:) 
mamy to: trzydziesta druga pozycja na tysiąc czternaście blogów w kategorii, którą mamon niewierzący zupełnie w swój sukces tak głupio pomylił;) ale za to wy się nie pomyliliście. wy wybraliście dobrze. 


acha, jakbyście kiedyś potrzebowali jakichś esemesów, to wiecie..:)

dwóch i pół...

b.: zmuszałaś się kiedyś w związku do czegoś i udawałaś, że to jest świetne?
a.: tak. oglądałam "dwóch i pół"...
b.: naprawdę musiałaś być zakochana!

to jedno mnie teraz nakręca

nauczony doświadczeniem mamon wie, że pełnia nie wróży niczego dobrego... lekarz potwierdził problem ze stawem żuchwowym. przyczyny: stres i zaciskanie zębów (przyjaciele mówili, że muszę zacisnąć. żeby dać radę. to zaciskałam... do zwichnięcia żuchwy prawie). zalecenia: mało gadać (mamichalska, z którą wczoraj nadawałyśmy przez telefon dobrą godzinę, i najwyraźniej głównie mówiłam ja: mało gadać? powodzenia:)), dużo wypoczywać (zupełnie niewykonalne - korektą zawalonam), a przede wszystkim się nie stresować i absolutnie tych zębów już nie zaciskać (łatwo powiedzieć).   
l.: a czym ty się tak stresujesz? że nie dostaniesz bloga roku?;)

a propos! mój blog przekroczył dzisiaj magiczną liczbę pięćdziesięciu głosów i plasuje się cały czas na wysokiej trzydziestej pozycji. to jedno mnie nie stresuje. to jedno mnie teraz nakręca:)

środa, 19 stycznia 2011

i żeby tłuszcz...

naprawdę bałam się tych urodzin. a okazało się, że nie było czego. dzięki facebookowi dostałam dużo życzeń. dzięki koleżankom z pracy dostałam nawet prezenty (w tym paczkę żywnościową, bo ponoć źle wyglądam). od elki gotówkę na nowego charmsa. od syna kwiatka.

życzenia od kamili: (...) i żeby tłuszcz, jeśli już, odkładał ci się tylko w cyckach;)
w tej chwili odkłada mi się sernik kajmakowy. na pewno nie w cyckach, bo wiadomo, że w udach.  

jeszcze tylko przeżyć walentynki (fuck!). a potem będzie wiosna.   

wtorek, 18 stycznia 2011

happy...

w aptece.
naprawdę młoda pani magister, spojrzawszy na moją receptę: ale młodziutko pani wygląda, patrząc po peselu.

happy birthday, dear mamon:)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

konfabulacja

kolega o moim blogu: ale ja bym się tak nie obnażył.
ja: przecież to czysta konfabulacja jest;)

jakiś głupi serial

w naszej publicznej bibliotece oprócz grubych powieści można wypożyczać również filmy. wypożyczyłam więc na niedzielę dobre kino polskie. (tak mi się przynajmniej wydawało). rezerwat całkiem przyjemny. ale z czterema nocami z anną mocno już przesadziłam. zamiast lekkiego weekendowego domowego kina zafundowałam sobie prawdziwy hardcor. pech chciał, że moja elka akurat się wciągnęła. 
ja - gdy było już po: szybko włączmy coś normalnego! najlepiej jakiś głupi serial!! 

niedziela, 16 stycznia 2011

plany

ja: znowu chce mi się piec!
j.: piecz, rób foty i pisz bloga.
ja: to właśnie będę robić! i jeszcze... pójdę na zakupy:)

gdzie bym poszedł

filipu, szukając pilota do dvd: gdybym był tym pilotem, to gdzie bym poszedł..?

takie rzeczy

takie rzeczy tylko u mamona... ostatnio zupełnie pomylił kategorie w konkursie blogerskim. ze swoim mało poważnym "odupiemaryni" pisarstwem znalazł się w kręgu tych, którzy mają naprawdę poważne problemy (hospicyjna myśloodlewnia, od a jak autyzm do ż jak życie, ja i zanik mięśni, dziennik zmagań z nowotworem żołądka...).
kiedy się zorientował, w trzy sekundy spokorniał. w czwartej pomyślał, że jest jednak wielkim szczęściarzem. (mimo że w rankingu spadł akurat z 29 na 31 miejsce). a potem postanowił, że w przyszłym roku wystartuje raczej z pozycji absurdalne i offowe;)

mimo pomyłki, dzięki WAM, cały czas jest w czołówce. (kumpela: no bo ty masz już trochę czytelników. poza tym stosujesz politykę zastraszania - to ludzie głosują;)).
dziękować i nadal zastraszać... kto nie zagłosuje - ten nie czyta;)

sobota, 15 stycznia 2011

coraz trudniejsze

rozmawiam przez telefon z judytą: (...) dobrze, judytko, kończę. idę z halinką na piwo i muszę się jeszcze zrobić na bóstwo, a to z każdym dniem staje się coraz trudniejsze...

sobotnio

mamon do syna: odkurzysz w swoim pokoju?
syn: ok, a potem co mam zrobić?
mamon: ugotuj obiad i upiecz ciasto.

piątek, 14 stycznia 2011

szokujące

babcia helenka też by chciała zagłosować, tylko nie wie, "jak wysyłać te esemesy". do pomocy na ochotnika zgłasza się wujek antyglobalista (chociaż sam nie ma nawet komórki). dzwonię na stacjonarny:
ja: wujek, w treści wpisz A00465 i zaraz ślij pod numer 7122.
wujek: oj, a tam są też cyfry!
ja: tak, a "A" musi być duże.
wujek: no to teraz mnie załatwiłaś...
ja: dasz radę - będziesz miał robótkę na wieczór.
wujek: nie, nie, jutro pomyślę. bo to trochę szokujące jest;) 

cycki

a.: kobiety wcale nie prowadzą gorzej od facetów!
k.: może i prowadzą gorzej, ale za to mają cycki:)
z cyckami czy bez nadal głosujemy TU 

czwartek, 13 stycznia 2011

najgrubsza z nowości

wziąwszy przykład z filipu, który przeczytał już sto piętnaście stron wypożyczonych tydzień temu zwiadowców, zapisałam się do miejskiej biblioteki publicznej. a idąc za ciosem, wypożyczyłam najgrubszą z nowości. noc i dzień virginii woolf. chociaż padam na twarz. mam fuul korekty i z piętnaście nienapisanych postów na bloga. a jedyne, czego nie mam, to czas na czytanie grubych powieści i duże pieniądze. żeby przestać się tym stresować, włączyłam sobie ally mcbeal... 

samokrytyka

k.: a pokazywałam ci już te moje zdjęcia z młodości, na których jeszcze jestem ładna??

kilkudziesięciu dewiantów

może mamon nie został stworzony dla miłości? może mamon został stworzony dla sukcesu?
pierwsza trzydziestka zdobyta!

sms do brata ornitologa: a twoi koledzy już zagłosowali? zmobilizuj ich trochę;)
brat ornitolog: no mogę, ale musiałbym im podać adres bloga. jak się nie boisz kilkudziesięciu dewiantów, to spoko:)
nadal głosujemy TU
dziękować:)

wtorek, 11 stycznia 2011

a głosujemy tu

mamon ma już cztery głosy. umawiamy się tak - kto nie zagłosuje, ten nie czyta;)
a głosujemy TU
dziękować:)

nie mojemu

z rozmów o utrzymaniu rodziny...
r.: dziecku zawsze można dać 1/3 racji żywnościowych.
mamon: nie mojemu.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

kurczak na jutro

w udawaniu jestem ostatnio taka dobra. dorka pisze, że blog jest już dużo weselszy. sama siebie prawie nabrałam...
w piekarniku kurczak na jutro. w zlewie naczynia na dziś. prania nie ma. prasowania nie ma w planach. prasuję zwykle rano. przecież zdążę. (przez to prasowanie rano nieraz brakuje mi czasu na makijaż). 

żal

filipu wrócił od koleżanki i ciągle powtarza, że słabo.
mamon: od kogo się tego "słabo" nauczyłeś? emila tak mówi?
filip: nie, emila nie mówi "słabo". emila mówi "żal".

niedziela, 9 stycznia 2011

bo ja cię tak kocham

r.: jak ktoś kocha, to żyć bez tego drugiego nie może. ja to mam do tego stopnia, że jak wyjeżdżam, to obcinam jedną kończynę i zabieram ze sobą. czyli po czterech wyjazdach jest po ptokach.
ja: hah, ja to jakaś taka mało postępowa jestem;)
r.: "a po co ci, alinko, taki duży nóż?"
"bo ja cię tak kocham!"

na tej kolędzie

wieczór. ulubione lody waniliowe i tupot małych stóp. mamichalska z narzeczonym pojechali w południe. potem przyszedł ksiądz. (gotowałam właśnie szpinak). musiałam wyglądać marnie na tej kolędzie, skoro nawet nie chciał ode mnie koperty...

sobota, 8 stycznia 2011

jakoś tak samo wpadało w ręce

mamichalska, urlop i zakupy równa się finansowy koniec mamona; dwie torebki, dwie pary butów, chusta i kalesony (dla syna). wszystko na wyprzedażach. rzecz jasna nieplanowane (w końcu nie moja wina, że jakoś tak samo wpadało w ręce...). bo się opłaca. bo, jak akurat szukam, to nie ma. bo akurat nie mam. bo wszystko jest bjuti. bo niedługo mam urodziny. bo dostałam podwyżkę. bo mogę. i... bo tak.

dziś kolęda. kolega pożyczył mi akcesoria. 

czwartek, 6 stycznia 2011

całe lustro w tuszu

nie mogę spać. więc oglądam. obejrzałam już vanilla sky z rewelacyjną penelopą, to skomplikowane z rewelacyjną meryl streep, rewelacyjne mine vaganti. o miłości i makaronach oraz dwa błąkające się po pulpicie odcinki mojego ukochanego serialu usta usta.

wpadnie do nas judyta. zapiekając makaron z tuńczykiem, pospiesznie robię makijaż. całe lustro w tuszu.  

środa, 5 stycznia 2011

jeszcze nie koniec

w końcu wszystko będzie dobrze. jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że jeszcze nie koniec.




wtorek, 4 stycznia 2011

wycipiór

błogosławione gg, gdy jest za zimno, by wyjść z domu, a pogadałoby się.
mamon (w kontekście wtłaczania kobiet i mężczyzn w pewne - ogólnie przyjęte za jedyne słuszne - role społeczne): teraz na przykład sama maluję łazienkę.
r.: w kolorze?
mamon: róż koronkowy.
r.: czy to pod kolor prania?
mamon: heh, to taki raczej brudny róż.
r.: to go wyczyść.
(...)
r.: a te wszystkie emo cuda? tona tuszu na rzęsach i wycipiór na głowie.
mamon: wycico??
(...)
mamon: a czy ja już cię uprzedzałam, że wszystko, co teraz powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie na moim blogu?
r.: tylko proszę nie używać słowa "dupek" w kontekście tych cytatów.

to dużo tłumaczy

j.: znowu kupiłaś sobie kozaki, szelmo??
mamon: no... ale na wyprzedaży!
j.: to dużo tłumaczy. w zasadzie wszystko;)

autoreklama

jestem zboczona. całą noc czytałam swój blog. powiem nieskromnie, że jest mega. jak dla mnie już teraz i bez głosowania blog roku;)

niedziela, 2 stycznia 2011

ale czy mi się gdzieś spieszy..?

jemy kolację.
mamon, lekko poirytowany, bo sam dawno już skończył i chciałby wstać od stołu: filip, błagam, szybciej! znowu się modlisz nad tym jedzeniem.
filipu ze stoickim spokojem: ale czy mi się gdzieś spieszy..?

grubym udem

bo jeśli w poprzednim wcieleniu nie byłam malarzem pokojowym, to kim? księżycem w pełni albo kobiecym grubym udem chyba tylko...

jak zwykle

ale czymże byłby nowy rok bez seksu w wielkim mieście?? nawet jeśli ryczę na nim jak zwykle.

sobota, 1 stycznia 2011

ręka józefa

są kobiety, które z nowym rokiem zmieniają kolor włosów. mamon zmienia kolor łazienki.

a filipu w nowy rok przypomniał sobie o bożonarodzeniowej szopce do wycinania. koloruje więc i wycina. lepiej późno niż wcale. w przyszłym roku będzie jak znalazł.
f. po jakichś dziesięciu minutach roboty: o, kurczę! ręka józefa właśnie wpadła mi za szafę...
szopki w przyszłym roku też nie będzie.

i się, kurwa, zmalowałam

"kolejny chujowy sylwester... zaraz sobie puścimy kevina samego w domu i będzie taka zabawa, że ja pierdolę... tak mi smutno, klara. ja cię kocham, ale nie chcę bez przerwy siedzieć z tobą w sylwestra, rozumiesz? i sukienkę mam, i się, kurwa, zmalowałam, manicure, pedicure, koafiure, piździ, gwiździ i proszek fiu, i znowu ląduję u ciebie. czterdzieści lat i znowu dałam się zrobić w chuj. happy new year, klara!"

iza kuna, klara