środa, 21 września 2016

na sylwestra lecimy do porto

to uczucie, kiedy wracasz z bari, a w pracy od progu słyszysz: alinka, na sylwestra lecimy do porto!! dżizas, całe życie na to czekałam!!! :)) z radości z rozpędu zabukowałam też bilety do tel awiwu, bo byłyśmy tak umówione z judytką, że jak tylko urodzi tę córkę i trochę odkarmi, to pojedziemy. zdążyła urodzić dwie.
jaram się tak bardzo, a przecież ledwo ochłonęłam po wakacjach… w lipcu to dopiero się rozkręcałam (ostrawa!), za to w sierpniu było gorąco: off, ryga, solanin i bari…

ten post miał się pojawić trochę wcześniej. (przeszkodzili: zalef, teatr nowy, kolega majster, a także moje prywatne łóżko i seriale, które trzeba było nadrobić po powrocie). w związku z tym wyżej wymienione plany wyjazdowe uległy małym zmianom i dołączyła do nich także wenecja (z dorką!) :)) przyznaję się bez bicia, jestem podróżoholiczką… i wciąż kombinuję, jak by to zrobić, żeby nie trzeba było już wracać… ;)

na zdjęciach mój ostatni trip: wspaniałe bari w przepięknej apulii! i uwaga, wkrótce będzie więcej :)




































środa, 14 września 2016

ryga city

przecież w rydze już byłaś - mówili, gdy kupiłam bilety na sierpień. no, byłam, byłam, ale po pierwsze tylko raz (a ja uwielbiam wracać tam, gdzie mi się podoba!), a po drugie w zimie (dowody tu). a skoro w zimie zrobiła na mnie tak dobre wrażenie, po prostu musiałam pojechać tam latem! zresztą były tanie loty z berlina, nigdy nie leciałam z berlina, nie zastanawiałam się długo.

tym razem nie miałam tak świetnego towarzystwa jak dwa lata temu, ale na miejscu okazało się, że wcale nie jestem w rydze taka sama. każdemu, kto podróżuje sam, co nie do końca jest jego wyborem, polecam hostele, najlepiej z wieloosobowymi pokojami, które przy okazji są bardzo tanie - za 5 noclegów zapłaciłam 169 zł! i to gdzie! w cudownym riga hostel w samiutkim centrum, tuż obok wspaniałych hal z wybornym jedzeniem: serami, owocami, rybami w wiaderkach (!). raczej ciężko nikogo tu nie spotkać, więc odradzam, jeśli ktoś naprawdę chce odpocząć od ludzi i świata ;)

oprócz osób z różnych zakątków świata, od chin po paryż (paryż był baaardzo przystojny!), poznałam rodaka z białegostoku, który, jak się okazało, przyjechał do rygi na dłużej - zbierać materiały do książki. był pierwszym podróżnikiem na mojej drodze, który większość wakacyjnego czasu spędzał w bibliotece (i to go odróżniało od przystojnego paryża… ;)) i który, co ciekawe, bez okazji kupował torty (rzeczywiście tortów w ryskich supermarketach jest urodzaj i są w bardzo dobrej cenie, podobno łotysze jedzą je jak zwykłe ciasto). udawało nam się jednak niemal codziennie zjeść razem także kolację i wypić łotewskie piwo (o ile zdążyliśmy kupić je przed 22, bo po 22 to na łotwie alkoholu się już nie dostanie).

w mieście w połowie sierpnia unosił się już niestety zapach jesieni, co potwierdzały tylko dorodne borowiki na targu i panie robiące na drutach ciepłe skarpety. ja robiłam zdjęcia, kupowałam pamiątki (rosyjskiego vogue'a, kilka tabliczek czekolady laima, czarny balsam), jadłam pielmieni, odkryłam, że na miejscu odbywa się festiwal kubana, ale biletu jednak nie kupiłam, jednak pojechałam nad morze :)