środa, 30 grudnia 2015

lans, brokat i szyfony

wigilia firmowa ad 2015. najlepsze życzenia (od dużo młodszego kolegi!): samych tak udanych stylizacji jak ta (love! opłacało się zainwestować w kiecę). jak się tak dobrze zaczęło, potem mogło być tylko lepiej... tak, tak, był też dragon nad ranem (po takiej ilości wina zupełnie nie zauważyłam, że idę tam w szyfonach, co chyba mi się jeszcze nie zdarzyło). gorzej było następnego dnia, ale po co właściwie o tym mówić… oglądajcie zdjęcia:) 





dowód na to, że mikołaj istnieje oraz że nawet niegrzeczne dzieci dostają prezenty, więc nie opłaca się być grzecznym…;)


jest wino, jest dobrze!


femme fatale;)


no i oczywiście zdjęcie z panną g., którego po prostu nie mogło zabraknąć!
fot. g. nowaczyk




wtorek, 15 grudnia 2015

poziom dramatu mnie przerasta

i kiedy już myślisz, że dupa totalna (tak że pomylić można z jednym andrzejem) i nic ci w życiu nie wychodzi (wiadomo, że wychodzi, ale nie po to masz dolinę, żeby rozpamiętywać, że jednak coś tam ci parę razy w życiu wyszło), przed tobą kolejny sylwester z kotem, winem i pierwszą częścią przygód bridget jones, w piżamie w króliki, rzecz oczywista... i jeszcze nic ci się w sklepach nie podoba, więc przy najszczerszych chęciach nie możesz sobie nastroju poprawić zakupami, czyli najgorzej, a nawet, jak powiedziałaby alexandra, poziom dramatu mnie przerasta… właśnie wtedy zupełnie przypadkiem trafiasz na nową dostawę w tk maksie. i znajdujesz piękne skórzane niedrogie botki, mało tego - jest twój rozmiar. a jak jest twój rozmiar - wygrałaś nowe życie! i już czujesz, że w tych oto butach to ty daleko zajdziesz, choćbyś była najbardziej chujową panią domu, najbardziej roszczeniową trzydziestką i z najgorszego sortu polaków. naprawdę nie ma co płakać... 





a potem jeszcze kupiłam sobie spódnicę, choć miałam już wizję, że na wigilię firmową w starej kiecy pójdę. flow zakupowe jednak mnie nie opuszcza...






...i poszłam z d. do kina na mandarynkę. jeśli chcecie przeżyć dość nietypową wigilię w hollywood, idźcie koniecznie. dawno nie widziałam tak świetnego filmu. dobra fabuła, muzyka, aktorstwo, no wszystko mi się podobało! co ciekawe w całości został on nakręcony iphonem. przy okazji przypomniałam sobie, że mam bardzo już zaległy post nowohoryzontowy, w którym po obejrzeniu dwudziestu czterech festiwalowych filmów (oł je!), chciałam kilka wam polecić i kilku absolutnie nie polecać. będzie!









środa, 9 grudnia 2015

złapać dystans

ten listopadowy berlin był może niepotrzebny, tak dzień po tragedii w paryżu, cały płaczący. ale musiałam wyjechać. wyjechać i pomyśleć. złapać dystans. nie do końca mi się to udało, bo przez większość czasu walczyłam z parasolem, ale za to poznałam charlottenburg. więc może było warto.

następny wyjazd w doborowym towarzystwie: tel awiw! pomału się szykuję:) jakieś rady, ktoś był? będę wdzięczna za wszelkie info!


















czwartek, 3 grudnia 2015

zostaw członek

a: n. od wakacji pisze niemal codziennie. nie jestem przyzwyczajona;) m. mówiła, że oni tak mają. że kiedyś poznała portugalczyka, miał zostać na jedną noc, a został na cały rok...
j: to może ty nawet nie wiesz, że masz chłopaka?;)

najgorsze, że kobieta zamiast zatonąć w tych miłych i otwartych ramionach, które byłyby w stanie zapewnić jej całe to bezpieczeństwo i tak dalej, po prostu wszystko, czego zazdrościłyby jej koleżanki (no dobra, tego nie wie, ale powiedzmy, że jakieś tam rokowania są), robi zupełnie na odwrót: rzuca się w ramiona nieosiągalne (nawet jeśli czasem wydawało się, że jest inaczej), w których nikt na poważnie trzymać jej nie chce, a o rokowaniach nie ma nawet mowy, powiedzmy to sobie szczerze. i to jest rzucanie się w przepaść po prostu. nie jest to jakiś tam zwykły skok. to jest skok na główkę na płytką wodę. w imię czego? no ba, w imię miłości! skok z góry skazany na klęskę, już ona dobrze o tym wie, a mimo to kolejny raz skacze... za mało przepłakała nocy - więc skacze. za krótko czekała na esemesy, które nigdy nie nadeszły - skacze. za rzadko czuła się mniej ważna niż koledzy, wódka, playstation (tak właśnie, playstation!!?) - skacze, skacze po trzykroć, bowiem cierpienie uszlachetnia, a cierpliwość jej zostanie kiedyś wynagrodzona, on w końcu zmądrzeje i w końcu dorośnie... chuja tam.

na szczęście są poradniki... oj, dziewczyno, zostaw członek, włóż ubranie i idź prosto do domu przyjaciółki (g. behrendt, l. tuccillo, nie zależy mu na tobie) czy tam wyjedź (dopisek autora). kto właściwie powiedział, że postanowień noworocznych nie można wcielać w życie na początku grudnia... no więc tak… jak to szło... zawsze miej plan b. nigdy nim nie bądź (roszczeniowe trzydziestki). życzę wam w nowym roku właśnie tego. już dziś, bo kto tam wie, kiedy znowu będzie nam dane;)







wtorek, 1 grudnia 2015

nakladany harmelin

teraz się pewnie narażę, ale trudno, powiem to. praga nie jest moim ulubionym miastem. może dlatego, że bardziej niż zabytki i atrakcje turystyczne, które albo zatłoczone (most karola), albo płatne (no ale żeby złota uliczka też, wtf?!), a co gorsza często niewarte swojej ceny, interesują mnie w mieście całkiem inne rzeczy. nie przeczę, one też są, ale żeby je znaleźć, najlepiej oddalić się kawałek od opanowanego przez turystów centrum.

mój numer jeden w czeskiej stolicy to żiżkov. dzielnica ze słynną wieżą telewizyjną i świetnym starym dworcem towarowym przerobionym na miejsce wydarzeń kulturalnych. jest też na żiżkovie mnóstwo czeskich knajp z naprawdę tanim pysznym jedzeniem i piwem. w ogóle jeśli chodzi o jedzenie, codziennie raczyliśmy się gulaszem z knedlikami i smażonym serem zwykle podawanym z frytkami. był też między innymi nakladany harmelin, czyli marynowany ser brie (jeśli będziecie w czechach, spróbujcie koniecznie!). w każdym razie dłuższy pobyt w pradze gwarantuje nadwagę;) nie wspominając o tych przywiezionych tabliczkach czekolady studenckiej...

ostatnim miejscem, które bardzo polecam, jest dox, czyli centrum sztuki współczesnej w dzielnicy holesovice, które prezentuje modern art, design i architekturę. wśród wielu imponujących wystaw trafiliśmy też na retrospektywę prac polskiego architekta jakuba szczęsnego, twórcę m.in. sławnego domu kereta.