wtorek, 1 grudnia 2015

nakladany harmelin

teraz się pewnie narażę, ale trudno, powiem to. praga nie jest moim ulubionym miastem. może dlatego, że bardziej niż zabytki i atrakcje turystyczne, które albo zatłoczone (most karola), albo płatne (no ale żeby złota uliczka też, wtf?!), a co gorsza często niewarte swojej ceny, interesują mnie w mieście całkiem inne rzeczy. nie przeczę, one też są, ale żeby je znaleźć, najlepiej oddalić się kawałek od opanowanego przez turystów centrum.

mój numer jeden w czeskiej stolicy to żiżkov. dzielnica ze słynną wieżą telewizyjną i świetnym starym dworcem towarowym przerobionym na miejsce wydarzeń kulturalnych. jest też na żiżkovie mnóstwo czeskich knajp z naprawdę tanim pysznym jedzeniem i piwem. w ogóle jeśli chodzi o jedzenie, codziennie raczyliśmy się gulaszem z knedlikami i smażonym serem zwykle podawanym z frytkami. był też między innymi nakladany harmelin, czyli marynowany ser brie (jeśli będziecie w czechach, spróbujcie koniecznie!). w każdym razie dłuższy pobyt w pradze gwarantuje nadwagę;) nie wspominając o tych przywiezionych tabliczkach czekolady studenckiej...

ostatnim miejscem, które bardzo polecam, jest dox, czyli centrum sztuki współczesnej w dzielnicy holesovice, które prezentuje modern art, design i architekturę. wśród wielu imponujących wystaw trafiliśmy też na retrospektywę prac polskiego architekta jakuba szczęsnego, twórcę m.in. sławnego domu kereta.









































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz