wtorek, 15 grudnia 2015

poziom dramatu mnie przerasta

i kiedy już myślisz, że dupa totalna (tak że pomylić można z jednym andrzejem) i nic ci w życiu nie wychodzi (wiadomo, że wychodzi, ale nie po to masz dolinę, żeby rozpamiętywać, że jednak coś tam ci parę razy w życiu wyszło), przed tobą kolejny sylwester z kotem, winem i pierwszą częścią przygód bridget jones, w piżamie w króliki, rzecz oczywista... i jeszcze nic ci się w sklepach nie podoba, więc przy najszczerszych chęciach nie możesz sobie nastroju poprawić zakupami, czyli najgorzej, a nawet, jak powiedziałaby alexandra, poziom dramatu mnie przerasta… właśnie wtedy zupełnie przypadkiem trafiasz na nową dostawę w tk maksie. i znajdujesz piękne skórzane niedrogie botki, mało tego - jest twój rozmiar. a jak jest twój rozmiar - wygrałaś nowe życie! i już czujesz, że w tych oto butach to ty daleko zajdziesz, choćbyś była najbardziej chujową panią domu, najbardziej roszczeniową trzydziestką i z najgorszego sortu polaków. naprawdę nie ma co płakać... 





a potem jeszcze kupiłam sobie spódnicę, choć miałam już wizję, że na wigilię firmową w starej kiecy pójdę. flow zakupowe jednak mnie nie opuszcza...






...i poszłam z d. do kina na mandarynkę. jeśli chcecie przeżyć dość nietypową wigilię w hollywood, idźcie koniecznie. dawno nie widziałam tak świetnego filmu. dobra fabuła, muzyka, aktorstwo, no wszystko mi się podobało! co ciekawe w całości został on nakręcony iphonem. przy okazji przypomniałam sobie, że mam bardzo już zaległy post nowohoryzontowy, w którym po obejrzeniu dwudziestu czterech festiwalowych filmów (oł je!), chciałam kilka wam polecić i kilku absolutnie nie polecać. będzie!









2 komentarze:

  1. jestem Twoją wielbicielką :P

    i Twojej spódnicy tez :) ołjeah!

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej! miód na me złamane serce :) dziękuję! spódnica naprawdę mi się udała, chociaż coś :)

    OdpowiedzUsuń