czwartek, 27 czerwca 2013

hola amigos!

zniknal mamon jak, za przeproszeniem, nelly rokita z polityki i smazy tylek w hiszpanii:))) tyle sie dzialo przed wyjazdem, ze nie zdazyl sie nawet pozegnac. na przeprosiny fotoreportaz ze zdarzen ostatniego weekendu. a potem to juz czekajcie na relacje z wakacji. mam full pocztowek. teraz interesuja mnie juz tylko niedopalki i ogryzki. jesli chcecie byc na biezaco, zagladajcie na fejsbuka i instagram.


noc kupaly
niebo piekne
szkoda, ze nasz nie polecial


gosina mapa

gutek cos kombinuje

teraz matko wydobadz klucze
zafrasowanie

poniedziałek, 24 czerwca 2013

cześć jankes

nawet bardzo ostatnio nieogarnięty mamon musiał zauważyć radość jankeskiego na widok prezentów od felixa. ale kto by nie lubił prezentów!! duuużo dobrego jedzenia - a wiadomo, że jankeski lubi dobrze zjeść. kosmiczne pudełko na żarełko, trochę się musi nagimnastykować, żeby dorwać smakołyk, ale akurat gimnastyka dobrze mu zrobi. superwędka zakończona pięknym pawim piórem, na które teraz poluje. jest jeszcze leżaczek, który wypróbujemy jednak dopiero zimą, bo w te upały janki woli leżeć na gołej szafie. ale co najważniejsze - mój kot dostał pierwszy w swoim życiu list! mamonowi najbardziej podobała się fraza: "powiedz jeszcze, co u twojej pani. po wpisach na blogu wnioskujemy, że wiosna jej służy";))
gratuluję pomysłodawcom akcji, którzy sprawili, że i kociak, i jego pańcia, odkąd odebrali paczkę, są w znakomitych nastrojach:))

ps: serdeczne podziękowania również dla sympatycznej pani madzi:))










piątek, 21 czerwca 2013

duma

zakończenie roku szkolnego. jadę mym rączym motobecanem, by przybyć na czas. zwykle pół godziny trwa program artystyczny, więc raczej zdążę. dobrze wyglądam na tym rowerze w mojej ulubionej długiej kiecce z river island. dopóki pod samą szkołą nie wkręcam jej sobie w łańcuch... nożeż fuck. nie dość, że się spóźniam (bo nie mogę się wyplątać, a program artystyczny, o czym za chwilę się dowiem, odwołano z powodu upału), to wpadam upierdzielona czarnym smarem, w naderwanej sukience, złamawszy chwilę wcześniej wszystkie przepisy chodnikowe...

religia, wuef, informatyka, niemiecki bardzo dobrze. pozostałe celująco!:)) może i przestępczyni upierdzielona smarem, ale za to meeega dumna!
można świętować:))



środa, 19 czerwca 2013

taka akcja

co za wtorek. spisana i pouczona. taka akcja. zanim zdążyłam się rozpłakać, pan władza powiedział, że mandatu jeszcze nie będzie, że mnie rozumie, ale nic nie poradzi, musi łapać i pouczać (!?). ledwo zdążyłam na baleyage...
a mój fryzjer, żeby mnie dobić chyba, oświadczył, że na stałe wyjeżdża do londynu. wtf!? dwa nieszczęścia w jeden dzień to raczej lekka przesada jest.

b.: dupki ci gliniarze. zamiast łapać łysych w beemwu, łapią rowerzystów. chociaż ja też bym ciebie zatrzymał do kontroli;)

ech, jedyne, co mnie teraz trzyma przy życiu to hiszpańskie wakacje:) no może jeszcze ciastko w la ruinie.





wtorek, 18 czerwca 2013

a piękne chcesz to zdjęcie?

taki ze mnie hipster, że nie ogarniam instagrama... taki ze mnie fotograf, że nie umiem zrobić sobie zdjęcia do paszportu... aaaaa!! po prostu wszystko jak na złość mam akurat takie, żeby ono nie wyszło. po pierwsze grzywka. grzywki mieć nie można. masz grzywkę - nie masz paszportu. po drugie okulary. w okularach nie da rady. masz okulary - masz problem. po trzecie uszy, które zwykle ukrywam, bo ich nie lubię. masz uszy - lubisz czy nie - trzeba odkryć. i jeszcze przyjąć postawę frontalną, a przecież wiadomo, że mamon pozuje li i tylko z lewego profilu. koniecznie naturalny wyraz twarzy mieć (dla mnie naturalny jest uśmiech od ucha do ucha, ale ust nie można otwierać - no way!). upinam grzywkę, ściągam okulary, ustawiam się przodem, przybieram "naturalny" wyraz twarzy (czyli na ponuro), zamykam usta... noż mona kurna lisa...
poprosiłam kolegę, żeby sfocił. sfocił, patrzy i mówi: a piękne chcesz to zdjęcie?

dzisiaj judytka podesłała mi cuppon: zdjęcia paszportowe 12 zł. wprawdzie oszczędzam, ale niech tam. jak nie zjem raz obiadu, to zaraz przecież nie umrę.
ja nie wiem, jak ten fotograf to zrobi, ale liczę na piękne zdjęcie bez okularów, grzywki i z uszami.

na szczęście niezła ze mnie cukiernia. na imieniny w pracy zaserwowawszy: sernik czekoladowy z mascarpone oraz tartę cytrynową (ostatnio mój number one!). i nawet koleżanka, która zwykle słodyczami gardzi, zapytała, czy piekę na zamówienie!?:)) czy ja, proszę was, piekę na zamówienie!* toż to największy komplement jest. mogę piec. oczywiście za duże pieniądze:)

* ostatni raz ucieszyłam się tak, kiedy sąsiadka mojej elki - po tym, jak dostała od niej w prezencie zdjęcie swojego wnuka mojego autorstwa - zapytała, czy córka profesjonalnie zajmuje się fotografią, bo ona by miała więcej zleceń;)



poniedziałek, 17 czerwca 2013

kupiłem ci parasol

wracam z łodzi. nabyłam twój styl i zaopatrzyłam się w cały zestaw wszelkiego rodzaju próbek kosmetyków. na wakacje jak znalazł. jadę, czytam (wywiad z pilchem, który raz mnie wkurza, raz rozbawia), wspominam granolę z musem pomarańczowym, imbirem i syropem z agawy, jedną wystawę fotograficzną, dwa murale, ale przede wszystkim cały dzień z sylwią:)
i nagle dostaję esemesa od filipa z zielonej szkoły w berlinie: kupiłem ci parasol - 10 euro!!!
ożeż w mordę! chciałam parasol (czarny, z nadrukiem i love berlin, widziałam ostatnio u kogoś), ale syn najpierw powiedział, że raczej nie będzie go szukał, potem, że pewnie zabraknie mu pieniędzy, więc odpuściłam. a tu taka niespodzianka. mam przekochane dziecko! zważywszy, że dysponowało sumą 20 euro, wydało na matkę połowę kieszonkowego, co musiało być dla niego gigantycznym poświęceniem. rozczulona maksymalnie odpisałam: oddam ci! love you:)) odpowiedź nadeszła szybko: ok.


















niedziela, 16 czerwca 2013

systemy jakości wieprzowiny

"zawsze, gdy patrzę przez okno, mam nadzieję, że przeleci bażant. ale nie, ciągle tylko te jebane gołębie" (znalezione tu)
taki właśnie miała nastrój w niedzielę. a jeszcze musiała skorekcić "systemy jakości wieprzowiny", co zdruzgotało ją ostatecznie. "systemy jakości wieprzowiny" nie są lekturą, którą chce się czytać na kacu. i pomyśleć, że wyszła tylko na jedno, góra dwa piwa... i zupełnie nie spodziewała się nikogo spotykać...






czwartek, 13 czerwca 2013

w poszukiwaniu murali

też sobie zrobiłam zieloną szkołę i pojechałam do łodzi w poszukiwaniu murali:) foty wkrótce. a na dobranoc taka oto perełka:


wtorek, 11 czerwca 2013

harlem shake

filip: mama, nie nastawiaj budzika na 6.30, bo ty i tak nie wstajesz, a ja się budzę za wcześnie.
ale kto, proszę ja was, powiedział, że mamon nastawia budzik pół godziny wcześniej, żeby wstać?? on musi przecież włączyć sobie przynajmniej ze trzy drzemki... już w akademiku słynął z tego, że nastawiał wszystkie budziki, jakie miał, cały pokój się budził, a on spał w najlepsze. tak już ma - nastawia orientacyjnie;)
 
filip pakuje się na zieloną szkołę. patrzę na skarpety, które wrzuca do walizki, i mówię: ale cebule! one nie jadą!
filip bierze kolejną parę, pokazuje i pyta: a taka dziura może być?

a to już obiecany urodzinowy harlem shake:)






poniedziałek, 10 czerwca 2013

woodstock

a.: jak się wyjdzie wieczorem, to ci faceci jacyś tacy fajniejsi. w dzień to nie dojrzysz;)

podkład
mejkap
belgijskie frytki o północy
poranek w dragonie
 powrót do domu
nastawnia w sobotę

 a: a jak tam synek twój? mył się, czy mieli tam woodstock?
ja: no wiadomo, że woodstock...


piątek, 7 czerwca 2013

w sanatorium

dzwoni miki, kolega filipa, rezolutnie wykłada sprawę, że na działkę, na dwa dni, będzie kilku kolegów, i filip też musi być. i czy pani by się zgodziła. no a jak niby pani miałaby się nie zgodzić, skoro syn od tygodnia o niczym innym nie mówi, a ja od tygodnia myślę tylko o tym, że w piątek będę mogła wrócić do domu, o której mi się żywnie podoba. albo nie wracać wcale. a w sobotę będę mogła zrobić dokładnie to samo (plus szoping bez popędzania, wyliczania sklepów i przymierzalni). omg! życie jest piękne, a koledzy filipa najlepsi! kto wie, może nawet założę kieckę, może nawet wrócę w niedzielę...;))
m.: pewnie powiedziałaś, że bardzo będziesz tęsknić za dzieckiem, ale trudno, jakoś to przeżyjesz hehehe.

piszę do judytki: może przyjedziesz w sobotę i pójdziesz z nami na piwo?
judyta: jestem taka zmęczona, że na piwo wyjdę chyba jak mała podrośnie.
ja: jak mała podrośnie?? będę miała sześćdziesiąt lat!
judyta: to się będziemy spotykać w parku albo w sanatorium;)

a na koniec maria. niby z dupy, ale jednak nie, bo przed chwilą słuchałam jej radia, a poza tym byłam dziś w wyjątkowo bojowym nastroju i że komuś nie wlałam to cud.





środa, 5 czerwca 2013

godzilla

m.: tak, alina, prawie zabiłaś mojego kwiatka.
ja: żartujesz? nie poczuwam się.
m.: no to to ja wiem, a powinnaś bić się w piersi.
ja: nie mam w co;)
m.: widziałem gorsze przypadki.

będzie mi tego brakowało. i jeszcze: serowego popcornu oraz ogórków z czosnkiem (spróbujcie zjeść coś takiego w pracy). tekstów: "jakbym miał taką żonę, tobym ją chyba udusił" i "całe życie prowizorka" (że niby moje;)). pytań, kiedy w końcu zacznę zarabiać na blogu, kiedy ułożę sobie życie, i wreszcie, co w ogóle robię w tym kierunku. tego wypominania, że za dużo jem (a muszę przecież dobrze prezentować się na plaży). tej pogardy dla wysiłku fizycznego...;)