zakończenie roku szkolnego. jadę mym rączym motobecanem, by przybyć na czas. zwykle pół godziny trwa program artystyczny, więc raczej zdążę. dobrze wyglądam na tym rowerze w mojej ulubionej długiej kiecce z river island. dopóki pod samą szkołą nie wkręcam jej sobie w łańcuch... nożeż fuck. nie dość, że się spóźniam (bo nie mogę się wyplątać, a program artystyczny, o czym za chwilę się dowiem, odwołano z powodu upału), to wpadam upierdzielona czarnym smarem, w naderwanej sukience, złamawszy chwilę wcześniej wszystkie przepisy chodnikowe...
religia, wuef, informatyka, niemiecki bardzo dobrze. pozostałe celująco!:)) może i przestępczyni upierdzielona smarem, ale za to meeega dumna!
można świętować:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz