poniedziałek, 28 listopada 2011

ad ręka

ręki pozbyła się w piątek. w zamian dostała buty, które okazały się za małe... 


niedziela, 27 listopada 2011

ręka

na facebooku najbardziej lubię takie historie rodem z monty pythona.

kaśka pisze...
przyszła dziś paczka z długo wyczekiwanymi ortopedycznymi butami dla igora. otwieram, a tam... proteza ręki. człowiek czekający na rękę dostał nasze buty...
kaśka pisze dzień później...
załatwiła dziś mnóstwo spraw. poddała się operacji w narkozie, cały czas mając przy sobie rękę (zapakowaną). nerwowo kontrolowała telefon, bo miał zadzwonić kurier po odbiór ręki. nie zadzwonił... 
kaśka pisze dwa dni później...
nadal się z nią ciąga i żyje w strachu, że ją gdzieś zgubi...


designing the future...



sobota, 26 listopada 2011

nie będą o tym pamiętały

m.: jadę do przyjaciółki. chyba mój mąż sobie poradzi z dziećmi? najwyżej jeden dzień będą głodne. kiedyś nie będą o tym pamiętały.

piątek, 25 listopada 2011

marta alina meskalina

wchodzę sobie na facebooka, a tam mąż dorki tworzy:                                                                                                                     zdecydowanie lepiej jest sobie od czasu do czasu porządnie zaszaleć, niż cały czas być pojebanym. paulo danielo
no to zaszaleję i się napiję na mieście, jak tak lepiej:)

czwartek, 24 listopada 2011

ciężki rok

sms do mejmichalskiej: halina urodziła zośkę! jeszcze tylko ty zostałaś. uff. to dla mnie ciężki rok;)


wtorek, 22 listopada 2011

nosiłabyś go w torebce

filip: a ty chciałabyś mieć psa?
mamon: nie.
filip: ale takiego małego. tak jak paris hilton. nosiłabyś go w torebce.

chyba muszę zmienić kolor włosów;)

poniedziałek, 21 listopada 2011

uprzejmie i miło

w dupie mam taki dzień życzliwości. mogłam sobie jechać na kirę muratową, ale czekałam na majstra. majster bardzo uprzejmie i miło mnie wystawił.

no women no art

sobota. eco fashion design day. stary browar. gdyby filipu załapał się na warsztaty dziecięcego designu recyklingowego, na targach hand made'u (ściegi ręczne) mogłabym spokojnie pooglądać torebki. a tak to wpadłam jak po ogień. w biegu zdążyłam nabyć tylko jedne (!?) kolczyki.
niedziela. kino muza. na szczęście filipu załapał się na warsztaty klubu połykaczy książek, dzięki czemu mogłam spokojnie obejrzeć krótkie spotkania kiry muratowej. rewelacyjne kino rosyjskie, zupełnie mi dotąd nieznane. już żałuję, że nie mogę iść jutro (trzy historie tej samej reżyserki). bo jutro wstawiamy drzwi. si, si, to prawdopodobnie moja ostatnia noc z zasłonką w łazience:) komentarz mojego syna: szkoda. przyzwyczaiłem się.


niedziela, 20 listopada 2011

but i can dance

jak tylko przestaję o nim myśleć, to zaraz go spotykam...;)

bez sensu

różnic między synami i córkami jest więcej...

kolega: basia wczoraj płakała, gdy kończyła czytać "psa, który jeździł koleją".
mamon: ojej! a filip powiedział: "nuuuda, o jakimś psie. i w dodatku na końcu umiera. bez sensu"...

w piątek nocował u nas jasiu. wieczorem, gdy chłopcy szli do łazienki...
mamon: jasiu, zaczekaj! dam ci ręcznik.
jasiu szczerze zdziwiony: a po co?

sobota, 19 listopada 2011

alinka, wysiadaj!

jedziemy z justą i jurkiem (lat 4) na festyn marciński. przejeżdżamy obok ae.
justa: zobacz, jurek, to jest akademia ekonomiczna.
jurek: akademia księżniczek? alinka, wysiadaj!

lots of shoes

heh. wybrałam:)

pięć tysięcy butów

bo przecież wiadomo było, że jak już sobie wygram te buty, to na pewno coś się wydarzy. pani ze sklepu napisze, że bardzo jej przykro, że już nie ma mojego rozmiaru. i że mogę sobie wybrać u nich jakiekolwiek inne obuwie za te same pieniądze. przeprasza i łączy się ze mną w bólu. no i bjutiful... bo akurat mam okres, a tam jest z pięć tysięcy butów i (fucking shit!!) nie mogę się zdecydować!!?
także idealny nastrój na grindhouse. akurat leci na europie.

czwartek, 17 listopada 2011

dwie kupy

filipu, biegnąc do łazienki: o ja, mój rekord! dwie kupy w jeden dzień!!
są takie chwile, kiedy trochę żałuję, że nie mam córki...

victory!

zacytowawszy sobie wczoraj na facebooku (czasami trudno się chodzi niezamężnej kobiecie, dlatego potrzebuje fajnych butów, żeby jej się dobrze szło)... i o! mam. a co najważniejsze - nie wydałam na nie ani złotówki:)
radość z wygrania biletów na euro nie może się równać z radością z wygrania przepięknych kozaków z butyku! żaden mężczyzna tego nie zrozumie. carrie bradshaw zrozumiałaby na pewno.

środa, 16 listopada 2011

a propos

bardzo a propos tekst z demotów: nie umrę, bo nie mam czasu.