w apulii najpiękniejsze są chyba małe miasteczka, a już na pewno ich nazwy. alberobello, locorotondo, polignano di mare... czysta poezja!
jeśli będziecie w bari, koniecznie wsiądźcie w pociąg i zwiedzajcie! ale nie zdziwcie się, jeśli zaplanujecie obiad w jednej z tych cudownych miejscowości, a ona będzie zupełnie niewzruszona i przywita was w środku dnia, zupełnie jak nas przywitało białe locorotondo, zamkniętymi na cztery spusty knajpkami. liczcie się z tym, że za dnia zobaczycie jedynie urocze rzędy pustych stolików ustawionych na nie mniej uroczych uliczkach oraz zamknięte drzwi... tak.
acha, i pamiętajcie, żeby od razu kupić sobie bilet powrotny, a jeśli się zagapicie tak jak my i okaże się, że kasa biletowa w locorotondo jest już zamknięta, a jedyny biletomat popsuty, udajcie się do baru za stacją. jeśli w tym barze biletów nie będzie, włosi skierują was do kawiarni kawałek dalej. jeśli tam bilety też się skończyły, dostaniecie je prawdopodobnie w następnym lokalu po drugiej stronie ulicy. tak właśnie, bilety na pociąg sprzedadzą wam w barze ;) sama bym na to nie wpadła, na szczęście zapytałam locorotondończyków ;) o wszystko zawsze pytajcie, taka moja dobra rada, włosi są tacy pomocni!
alberobello to małe miasteczko ze słynnymi bajkowymi domkami trulli. warto je zobaczyć, zwłaszcza jeśli podróżuje się z dziećmi, bo przypominają wioskę małych smerfów. to jednak typowo turystyczna mieścina, która niezbyt przypadła mi do gustu. tłumy zwiedzających, w domkach komercyjne sklepiki z niezbyt wyszukanymi pamiątkami. przyznam szczerze, że troszkę żałowałam, że nie spędziliśmy całego dnia w przepięknym locorotondo, może w porze śniadania ktoś otworzyłby nawet dla nas jakiś lokal ;)