w ten deszczowy dzień zabieram was do polignano a mare, uroczej miejscowości na klifie. z bari dojedziecie tam pociągiem, podróż zajmie jakieś pół godziny. my trafiliśmy idealnie dla filipa, bo na zawody red bull clif diving, i powiem wam - były emocje! ja jednak chętnie wróciłabym na tę zjawiskową plażę i zwiedziła to piękne miasteczko jeszcze raz, w spokojniejszych okolicznościach. tłum - nawet jeśli składał się głównie ze szczęśliwych włochów - lekko mnie przeraził (a już najbardziej te kolejki po lody!;)). a propos, lody, które jedliśmy codziennie w różnych miejscach, żeby mieć rozeznanie, nie były jakieś nadzwyczajne. no, może poza zmrożoną nutellą, która okazała się być prawdziwą nutellą, a nie lodami o smaku nutelli, przez co zasłodziłam się niemiłosiernie. kiedyś pewnie nie zrobiłoby to na mnie najmniejszego wrażenia, gdyż byłam najlepsza w wyjadaniu nutelli łyżkami wprost ze słoika, ale jakoś tak akurat wyszło, że dawno nie trenowałam. w każdym razie, wracając do lodów, w bari nie urzekła mnie nawet słynna i prezentująca się naprawdę imponująco lodziarnia martinucci. pewnie dlatego, że do dzisiaj pamiętam smak lodów w małym lokaliku w bergamo, długo nic ich nie przebije. no, może tylko kolorowa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz