niedziela, 11 maja 2014

targ śniadaniowy

w piątek miki z filipem wyautowali mnie z sypialni (miki przywiózł konsolę i usłyszałam tylko: bo mój telewizor, mama, jest za słaby), w sobotę niechcący przerwałam pewną próbę (a chciałam tylko pożyczyć jeżyka...), a na koniec tego zaskakującego i bardzo miłego weekendu ruszyliśmy tyłki i popedałowawszy na targ śniadaniowy. tak że dzisiaj na blogu trochę jedzenia z sołacza. po osiemnastej niby jeść nie można, ale przecież wiadomo, że w nocy je się najlepiej. wczoraj na przykład o pierwszej piętnaście wciągnęłam resztkę spaghetti z obiadu. smakowało wybornie. nie wspominając o późnej kolacji u a. i s. po spring breaku. też był makaron (dużo makaronu!) i coś, co jadłam po raz pierwszy w życiu: boskie carpaccio z wołowiny z pieprzem. idealne po trzeciej.
co tam dzisiaj mamy w lodówce...?;)

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz