filip pyta, czy w tym roku nie możemy wcześniej zrobić świąt. no ale przecież to już postanowione: święta w listopadzie. w warszawie. pierwsze święto chet faker, drugie fink:)) a wigilia... na placu zbawiciela!
o ile dożyję... kolejny wyczerpujący weekend: piątkowe zdjęcia w muzie (a niech tam, zrobiłam to) i nielekki, acz zaskakująco dobry film dolana (to jest niemożliwe, żeby mieć dwadzieścia pięć lat i taką wrażliwość, i robić takie filmy!), a sobota od szesnastej na placu wolności na urodzinach ósemek (trochę było zimno, trochę bolały nas kręgosłupy, ale czego się nie robi dla kultury). a na koniec to wtajemniczeni tylko wiedzą, gdzie nas poniosło. tak że znowu nie miałam niedzieli;) tylko wspomnienie morza wódki i talerza kotletów z kalafiora o piątej nad ranem, gdzieś na garbarach, bo draga nam zamknęli koło czwartej (no świat się kończy po prostu).
Na zawsze Laurence wymiata! Na najnowszy nie dotarłam jeszcze, ale po Laurence to Dolan może kręcić nawet filmy z wakacji i tak go będę kochać!
OdpowiedzUsuńno to koniecznie muszę zobaczyć. dzięki!
Usuń