prawie piąta, leżymy z jankeskim. niedziela totalna, czyli wstajemy tylko na siku i na jedzenie. ale zaraz wróci syn i powie, że ja mu nigdy nie pozwalam siedzieć w piżamie do siedemnastej... muszę wstać, żeby się ubrać i ratować rodzicielski autorytet. malowanie już sobie daruję. tego mi nie będzie wypominał. jest facetem, nawet nie zauważy.
aaa, zmyłam maskę z włosów. hipnotajzing to to nie jest. (mówiłam, że włosy mam uparte). może jutro. podobno jutro. jest jeszcze nadzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz