poniedziałek, 28 grudnia 2009

złoty chłopak

marc wrócił i powiedział, że mogę spokojnie nie robić mu śniadań, a tę śmiałą deklarację opublikować na swoim blogu. a ja, w międzyczasie, rozdarta - między uczuciem, równouprawnieniem i zdrowym albo i nie egoizmem - zdążyłam zaprosić go na obiad. nie wiem, czy sprawił to smak mego bolognese, ale wybaczył mi nawet, że w nocy (ale mnie nie pytajcie, bo ja wtedy spałam...) ściągałam z niego kołdrę (przy czym mieliśmy dwie...). złoty chłopak mi się przytrafił. bez dwóch zdań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz