czwartek, 4 sierpnia 2016

colours of ostrava

zrobiliśmy to! pojechaliśmy na colours of ostrava :)) teraz pozostaje tylko zastanawiać się, czemu tak późno, czemu jeszcze nas tam nie było i gdzie popełniliśmy błąd?! ostrava leży w czechach, około godzinę drogi samochodem, półtorej pociągiem od katowic. miasto niczym szczególnym się nie wyróżnia, poza tym że znajduje się w cudownym kraju, gdzie piwo jest dobre, choć tanie, smażony ser je się codziennie (tzn. my jemy codziennie ;)) i też jest tani, wszystko w ogóle jest tanie (wiadomo, jak lubimy takie miejsca), a ludzie mega przyjaźni. na przykład taki policjant... nie dość, że przystojny tak, że nawet nie można by się na niego gniewać, gdyby te mandaty wypisał (!), z uśmiechem informuje was, że w parku pić piwa nie wolno. pytacie więc, czy poza parkiem wolno, na co on, że nie wolno... ale lepiej :) kocham czechów :) czesi na teren festiwalu wpuszczają cię z własnym napojem w kubku (u nas nawet z wniesieniem wody jest problem, więc domyślcie się, jaki to był dla nas szok ;)). tam w ogóle jest taka polityka, że przy zakupie pierwszego napoju dostajesz porządny plastikowy kubek, za który płacisz kaucję (20 koron, jest zwracana przy zwrocie kubka), w związku z czym każdy swojego kubka pilnuje, a jeśli nie, to zaraz znajdą się na niego chętni. nie ma żadnych wydzielonych stref, możesz pić piwo pod sceną, a nie stojąc za płotem w strefie gastro, z której nie chcą cię wypuścić, jeśli zdarzy się, że nie zdążysz go wypić przed koncertem. jest porządek, wszyscy są zadowoleni. tak, to naprawdę jest takie proste! ale widocznie czesi mogą, a polacy nie... :/

poza tym, że kubki, że miło, że z uśmiechem, że nie przeszukują cię na bramkach, jakbyś był co najmniej przestępcą, a kablem ładowarki do telefonu chciał udusić jacka white'a, to klimat jest taki, że nawet wybitnie deszczowa pogoda i woodstockowe błoto nie mogą popsuć imprezy. nie wiem do końca, o co chodzi, czy o ludzi, czy o miejsce (wspaniałe pofabryczne industrialne przestrzenie), czy właśnie o to zaufanie organizatorów do festiwalowiczów, ale w ostrawie jest pięknie! 
a muzycznie: anohni (choć wolałabym, żeby pokazała twarz); passenger (choć wolałabym, żeby tyle nie gadał, bo po każdym kawałku dziękował publice tak gorliwie, że bałam się, że to już koniec koncertu; oczywiście wszystko mu wybaczam po tym, jak zgodził się na zdjęcie, gdy zorientowałam się, że stoi obok na też bardzo fajnych the vaccines :))); brodka, która pozamiatała na małej, ale idealnej według mnie dla niej, scenie, gdzie tłumnie zgromadzili się nie tylko rodacy (choć chciałabym, żeby wystąpił solo także krzysztof zalef zalewski!); of monsters and men, thievery corporation, m83 (choć myślałam, że to nie moja muzyka) itd. trochę rozczarowali mnie tame impala (bo nie było magii, jakiej się spodziewałam) i rojek, który spóźnił się dziesięć minut (na festiwalach to dużo, sam chyba coś o tym wie ;)). trochę się rozpisałam, a to i tak namiastka. reszta w relacji foto. dzięki wspaniała ekipo! dzięki blablacarze, który nas dowiozłeś, a przede wszystkim dzięki a., że nas namówiłeś! jutro lecimy na offa - boję się, czy dorówna, no ale niech próbuje! ;)

 festiwal zaczął się tak...



...a skończył tak...






a w trakcie było tak!!
















Film zamieszczony przez użytkownika alina kajzer (@alina.kajzer)































2 komentarze:

  1. jakieś porady co do rozbicia namiotu w pobliżu festivalu, coby być blisko tego wszystkiego? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety w tym roku pola obok festiwalu nie ma :((( też nad tym ubolewam. najbliższe jest teraz obok zamku, ale ponoć skończyły się na nim miejsca. jest jeszcze jedno obok jakiegoś parku. trzeba sprawdzić na ich stronie. ale to niestety jeszcze dalej :/

      Usuń