czwartek, 14 maja 2015

emisję ma pani fatalną

za jakieś tydzień z hakiem będę leżeć na plaży, o cholera - pomyślałam, i poszłam pobiegać. serio. nawet filip się zdziwił. potem jednak sprawdziłam prognozę długoterminową i mina mi zrzedła: teraz, jak mnie tam nie ma, to patelnia, a jak przybędę - opady. ale co sobie pobiegłam, to moje.
z ostatnich wyjść i wydarzeń: niezłe taxi teheran w muzie, perfekcyjny stańko w auli uam, shorty w rialto, bardzo miło w meskalinie, nie wspominając pearl jamu w ogrodzie nad ranem... pomału się trzeba pakować, ale nie ma kiedy...

no i jeszcze ta moja foniatra. najpierw zapytała, czy wiem, że tabletki antykoncepcyjne mogą obniżać głos (musiałabym brać je od dziecka, bo od dziecka mam taki niski), potem orzekła: ale emisję to pani ma fatalną. postraszyła, że moja krtań wymaga łagodnego traktowania: nie mogę palić, pić i jeść na ostro, a najlepiej, żebym pojechała nad morze w zimie (teraz to będzie raczej trudne) i wdychała jod. wtf?? na koniec zajrzała mi do gardła i powiedziała, że w zasadzie to jest świetnie. uff, bo i tak nie zamierzałam jej słuchać - żyć by się w ogóle nie dało!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz