środa, 8 sierpnia 2012

dzięki chłopaki!!

mamon dosiadł rączego motobecana i pojechał do halinki. (w międzyczasie dostał esemesa: zjadłam wszystkie ciastka do kawy... specjalnie się nie przejął, bo przecież odchudza się ever, a zwłaszcza na wakacjach). halinka może nie miała ciastek, za to była spragniona nowinek. więc opowiedziałam jej z wypiekami na twarzy, jak było. a wiadomo, że nielekko. (ale skoro na reggae w płocku spotkałam dwóch sto lat niewidzianych byłych chłopaków, w tym tatę swojego dziecka, którego jednak lwy w afryce nie zjadły..., to było bardziej niż pewne, że na offie też coś się wydarzy). mamon po prostu już tak ma. spadają na niego po kolei wszystkie plagi egipskie: dzikie pszczoły, popsuty bojler, i mleko też zawsze kończy się, kiedy akurat robi sobie kawę...  

opowiedziałam więc halince, jak wyrzuciłam jacka kurta z namiotu, ledwo go rozbiliśmy (czyli historia pod tytułem: chcesz stracić kumpla, to zabierz go na festiwal). i jak, odetchnąwszy z ulgą, że nikt już do mnie o nic nie ma pretensji, odstałam półtora godziny w kolejce pod prysznic, wypiłam fritz-kolę na śniadanie i poszłam na koncerty. a potem? potem było już tylko lepiej:) bo tak to już czasem jest. ktoś wyjeżdża, a ktoś inny po koncercie iggy'ego zwija twój namiot i zabiera cię do hotelu (żebyś nie spała sama i miała prysznic bez kolejki), a po offie odwozi do domu. dzięki chłopaki!! jesteście super!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz