ledwo wróciłam, ledwo opróżniłam niebieską walizkę, wstawiłam pranie i skoczyłam do sklepu, bo nic nie było w lodówce... a tu zaraz off! znowu trzeba się pakować (a wiecie, jak tego nie znoszę. poza tym pojęcia nie mam, co się dzisiaj nosi na festiwalach). a teraz uważajcie: jadę pod namiot!! po blisko stu latach. yeach! ale żeby jechać pod namiot, trzeba go sobie najpierw załatwić. zrobiłam ciastko z borówkami, kupiłam różowe wino i pobiegłam do dorków.
ja: dorka, daj mi ten namiot od razu, póki jeszcze jestem trzeźwa;)
dorka: zuza pytała, czy przyjedziesz z filipem. wtedy jej przypomniałam, że jak filip był u nas ostatnio, to nie zamienili ani jednego słowa;)
zuza: zamieniliśmy jedno: "cześć".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz