środa, 25 stycznia 2017

spodnie z dziurami w modzie na zawsze

urodziny trzydzieste ósme. dwa dni po kate moss. pewnie, że by się chciało jak na filmach: przyjęcie niespodziankę i jeszcze by ryan gosling z tortu nagle wyskoczył (chociaż po la la land to nie wiem…). ale choć niespodziankę sama sobie musiałam ogarnąć, a i nikt z niczego nie wyskakiwał, to przyszły wszystkie moje przyjaciółki, których nigdy jeszcze nie udało mi się zebrać razem, bo albo ja rodziłam, albo one rodziły, albo akurat miałam małe dziecko, a potem one miały małe dzieci albo chłopaków, albo zupełnie inne plany, priorytety, zajęcia i knajpy, albo po prostu nawet nie próbowałam, myśląc, że nic z tego nie wyjdzie, bo przecież każda zawsze gdzieś tam jest i coś tam ma… a tu wyszło, i to jak! nawet j., choć była chora, dotarła, czym sprawiła mi ogromną radość. j., która nie była w knajpie ładnych parę lat! (podobno po tylu latach widać, że faceci naprawdę zaczęli o siebie dbać - no, skoro j. tak mówi:)).

jak się skończyła ta impreza, cóż… d. wracała na rowerze po trzech piwach i dwóch biszkoptach, l. w ogóle nie wróciła na noc, m. wróciła nieżywa (jej mąż był tym szczerze ubawiony), h. do dzisiaj nie dała znaku, a a. wylądowała w łóżku na antybiotyku (tak że nawet na koncert zalewskiego następnego dnia nie poszła!)… trochę się boję, co będzie za rok ;)
ja wróciłam o szóstej, za to dowiozłam cało wszystkie wspaniałe prezenty (łącznie z voucherem ryanaira z dedykacją: siostry k. życzą przyjemnego lotu! cmok, cmok :), o którym jako zapalona miłośniczka latania nie mogę przecież nie wspomnieć).

a tę oto okładkę zrobili mi ludzie z pracy. pamiętajcie: spodnie z dziurami w modzie na zawsze :) wasza kate!

fajnie mieć urodziny!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz