poniedziałek, 23 lutego 2009

moje miasto

ilekroć jestem w stolicy, zawsze mam motyle w brzuchu. nie było inaczej i tym razem, zwłaszcza że weekend spędziłam w doborowym towarzystwie.
warszawa jak zawsze dostojna, i choć ośnieżona - słoneczna i piękna. na nowo rozkochał mnie w sobie nowy świat, stając w szranki z krakowskim przedmieściem. mamiły starorynkowe zakątki.
gdyby jeszcze mieć trochę więcej odwagi, rzucić to co jest teraz i porwać się na to wszystko nowe, na trochę. do momentu aż się opatrzy, zniekształci, spowszednieje. nic nie może przecież wiecznie trwać...








ps. z miejsc nowo poznanych: kluby melodia i zoo, pizzeria na podwalu, kebab gdzieś w centrum (najlepiej smakuje nad ranem!), fajne knajpki, których nazw dziś już sobie nie przypomnę.

ps dwa. mam też parę zdobyczy, zwłaszcza piękne kozaki z lakierowanej skórki (postaram się o zdjęcia).
ps trzy. ogólnie wyjazd 5 gwiazdek, i jakiś żal wielki ściska wnętrzności, że tak szybko mijają weekendy...

1 komentarz:

  1. eh, Al stolica to Marymont, ta niezwykła "dzielnica kosów", jedyna i wyjątkowa część miasta i mnie.
    Pozdrawiam
    M

    OdpowiedzUsuń