są takie dni, kiedy nawet mamon nie wie, co zjeść na obiad. są też takie, kiedy wstaje w południe i z braku innych pomysłów na spędzenie święta (tym bardziej że połowę już przespał), ogłasza dzień gotowania! a potem... kończy malować sypialnię. ale kto powiedział, że dnia, który ogłosił, nie może sobie zmienić na inny?? albo lepiej: jednego dnia mieć dwa dni? i dzień malowania świętować po śniadaniu, a gotować później... no właśnie.
więc maluję. na razie jest szaro, ale don't panic. czy to pierwszy raz łapie mamon za pędzel? ma być biało, będzie biało! choćby trwało do następnych wakacji;)
cały dzień w piżamie, kilka godzin z pędzlem, z dwie godziny w kuchni. i o! pachnie dekoralem, czosnkiem i śliwkami. mam nowy plan na życie. zakładam małą gastronomię. sama maluję, gotuję, sprzątam. szukam wspólnika! coś mu tam wymyślę do roboty;)
Cudne! Ślinka kapie choć już pora pokolacyjna. Co do małej gastronomii - zgłaszam się na ochotnika! :)Pozdrawiam! Kamila
OdpowiedzUsuńdżizas, Kamila, my razem to dopiero byłaby knajpa;)
OdpowiedzUsuńA ja i Stephen będziemy na potrzeby tej małej gastronomii produkować najróżniejsze piwka i prawdziwą marmalade (nie mylić z marmoladą). Sukces murowany:) Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńach! ale by było! kto wie...
OdpowiedzUsuńA ja zgłaszam się do degustacji, wszak każda dobra gastronomia winna mieć wiarygodnego degustatora...:)
OdpowiedzUsuńnie inaczej!:) z moim zapałem, to pewnie otworzę przed emeryturą jakoś. tym niemniej już zapraszam!
OdpowiedzUsuń