no to się pakuję. majtki, skarpetki, dżinsy, szczotka do zębów... dwa popołudnia szukałam jakiejś sensownej czapki, no i wiadomo, że nigdzie nie było. kupiłam za to całkiem fajną kurtkę, czyli mogę wyjść na stok i uprawiać ten nieszczęsny sport zimowy, o co nigdy bym siebie nie podejrzewała. naprawdę nie wiem, jak marc mnie na to namówił...
ps. lidka pożyczy mi świetną futrzankę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz