czwartek, 5 czerwca 2014

w salonie babci

kotlety z braku odpowiedniego narzędzia utłukłam młotkiem jak rasowa chu.owa pani domu. potem zjadłam schabowego i ze sto razy wysłuchałam tak cholernie smutnej piosenki skubasa, myśląc przy tym zdecydowanie za dużo... beksińscy dziesięć dni po dniu matki, piątego czerwca, cudownie odnaleźli się na poczcie. ale czytam teraz historię joy division. z początku nasze próby odbywały się w salonie babci barneya. coś mi to przypomina;)
ogłaszając na fejsbuku, że szukam kogoś, kto nagra mi twice born na canal plus, wywołałam ogólne poruszenie. dziękuję wszystkim, którzy może i nie mieli tego kanału, ale w tempie błyskawicznym chcieli załatwić i załatwili bardzo dobrą kopię z polskim lektorem. tym bardziej że film zachwycający, penelope świetna, rozbrajający emile hirsch (ostatnio widziałam go w niezłym into the wild) i historia, jakie lubię najbardziej: piękna i chwytająca za serce. i to nasuwające się pytanie, dlaczego pozwolił jej odjechać, nie wyjaśniając niczego, i to zakończenie, które trudno byłoby przewidzieć... 









2 komentarze: