poniedziałek, 30 sierpnia 2010

i'm not acrobat

jak dobrze w domu leżeć w łóżku, tuż nad ziemią!, i oglądać sobie desperate houswives... 
marc, za wszystkie chyba moje posty w sprawie swetrów, przeprowadził mnie dzisiaj trasą lhotse w cascader parku. przy jakiejś trzeciej przeszkodzie, jakieś dziesięć metrów nad ziemią, zwisając z jedną liną w jednej ręce i rozpaczliwie próbując czymkolwiek chwycić się drugiej, mało nie posikałam się w majtki. przy następnej zbladłam. przy kolejnej chciałam wracać na dół. marc prawie się na to zgodził, ale nie instruktor, który na moje rozpaczliwe: ale ja się boję!, niewzruszony (bo przecież sam stał na błogosławionej ziemi, której mi miało nie być dane dotknąć jeszcze przez jakąś godzinę) powiedział, że on nic już na to nie poradzi... 
i'm not acrobat, ale zrobiłam to! mój chłopak jest ze mnie dumny. ja natomiast zastanawiam się, co szykuje na następny raz, i czy ja to w ogóle przeżyję;)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz