środa, 14 sierpnia 2013

berlińsko

judyta: nie wiedziałam, że wybierasz się do berlina.
ja: ja też nie wiedziałam;)

oksana, gdy zbliżaliśmy się do outletu: dziewczynki, po prawej stronie eden!
kolega: to co w tym raju kupicie?
dziewczynki: nie wiemy!;)

po trzech godzinach...
oksana: mam dwa wnioski. albo mnie nie stać, albo jestem za gruba.
a i tak kupiła najwięcej. ja na przykład, żeby nie wychodzić z pustymi rękami, skoro już przejechałam kawałek drogi, kupiłam dwie czekolady i jedna polewę do ciast, wydając niecałe trzy euro w outlecie lindta...

w windzie...
oksana: mój kotek został sam w domu!
ja: mój też!:(
oksana: ale ja mówię o kotku. mąż w delegacji.
ja: ja też mówię o kotku!
nie wiedziała, że nie mam męża, ale czy ja wyglądam na kogoś, kto, gdyby go miał, mówiłby o nim "kotek"!? heloł!!

w każdym razie, pomijając przykre incydenty, których wam oszczędzę, a które jednak pozwoliły mi podjąć pewne ważne decyzje, wyjazd uważam za udany. poznałam oksanę i przywiozłam sobie trzy litry waniliowej coli, majonez musztardowy i zielonego berlinera:))









2 komentarze: