piątek, 16 sierpnia 2013

jaka tam leży laska

czwartek. dzwonię do filipa, że już jadę.
filip: babcia pyta, czy wiesz, że umarł jakiś mrożek.

dotarłam. motobecane dźwignął sakwy, które spakowałam uczciwie... co prawda mało się przez nie nie wypierdzieliłam, wysiadając z pociągu, ale za to mam wszystko! łącznie ze strojem kąpielowym i dżemem z czerwonej porzeczki własnej roboty dla babci heleny. 
babcia helena: napijemy się winka!
moja elka: mamuś, ale nie ma już winka...
babcia helena: jak to nie ma?
ja: to co wy tu tak codziennie przy dziecku łoicie?;)

z dedykacją dla agi m.
rano (to znaczy chyba przed dwunastą, ale dopiero wstałam, więc rano...)
filip: babcia helenka, co oglądasz?
bh: trędowatą.

opalam się przed domem.
nagle słyszę męski głos: józek, ty widziałeś, jaka tam leży laska?!

babcia helena: ile kto chce jutro pączków?
filip: ja trzy!
moja elka: ja dwa!
babcia helena: alinka, ile chcesz pączków?
ja: jednego!
babcia helena: jednego?
filip: babcia, napisz dwa!

babcia helena mówi do kogoś w kuchni. sęk w tym, że wszyscy oglądamy mad mena w pokoju...
filip: babcia helenka, z kim rozmawiasz?
bh: z widelcami:) 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz