wtorek, 28 stycznia 2014

kiedy lubił swoją depresję

każdy z nas miał w życiu taki czas, kiedy lubił swoją depresję - mogłaby powiedzieć klara, i wronka, i mama klary, i aleks... a powiedział (uwaga) tomasz jacyków, jedząc późne śniadanie w charlotcie, tuż obok...
a oprócz stołowania się z celebrytami w dobrze znanym już lokalu na placu zbawiciela, lansowałyśmy się w powszechnym z paniami umer i jandą, najpierw pijąc herbatę mango, a potem na widowni (tylko że panie miały gorsze miejsca;)). zasiadłszy w pierwszym rzędzie, mogłyśmy śmiało policzyć wszystkie zmarszczki olszówki. klara znakomita! płakałam i śmiałam się na zmianę, każdej histeryczce serdecznie polecam!

w warszawie przypadkiem (ale jak wiadomo, nic nie dzieje się przez przypadek) odkryłyśmy kuchnię jemeńską. kolega polecił fajną knajpę turecką na wilczej. ale na wilczej było dużo knajp. ta wyglądała super i nazywała się sokotra (ta polecana sofra, więc pomyślałam, że m. się pomylił i że to musi być tu). pomylona czy nie - jedzenie było obłędne (baranina smażona z ryżem i baranina duszona z okrą w słodkawym sosie z pomidorów), czarna herbatka z miętą serwowana w małych tureckich szklaneczkach (to także nas zmyliło) przepyszna, a obsługa przystojna i wspaniała (pan dwoił się i troił, żeby znaleźć nam stolik, choć wszystkie wolne miały już rezerwację). do tego ciepło, miło, pachnąco... wieczór zakończyłyśmy w planie b. dragon to to nie był, ale jakiś tam swój klimat miał. następnym razem znajdziemy lokal czesława (podobno gdzieś na pradze), taki jest plan. i jeszcze koniecznie konstelacje w polonii!

ps: to były najlepsze trzydzieste piąte urodziny, a tak się ich bałam:)  








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz