środa, 22 stycznia 2014

wciąż żyję

mam trzydzieści pięć lat i wciąż żyję. urodziny miałam zajebiste. nic nie zaplanowałam, a nawet cezik przyszedł. a. przyprowadziła go do mnie i kazała mu składać życzenia. nie był jedynym, który tego wieczoru został do tego zmuszony;) w ogóle to a. zorganizowała wszystko. zabrała mnie na koncert, a potem to jakoś samo się potoczyło... przyszedł kolega od rogalików, które mnie ominęły, i od chińskiego kota, który wciąż nie doleciał z singapuru (i prawdopodobnie przed wielkanocą nie doleci, co odwleka nadejście mojego szczęścia). były świeczki (płonąca anyżówka - niestety były też ofiary), była zabawa, był dragon nad ranem, kładłam się o ósmej...
wstałam koło południa, włączyłam komputer i nie wychodząc z łóżka, odczytałam życzenia na fejsbuku (nigdy przenigdy nie wypiszę się z fejsbuka - tyle życzeń!). leżeliśmy tak z jankeskim dosyć długo. a przecież zaczynał się drugi dzień mojego długiego weekendu...

w pracy. mail od kolegi: alineum, zdecydowanie przekroczyłaś próg doskonałości. te ciasta to rozkosz! i jeszcze dostałam prezenty, których zupełnie się nie spodziewałam (za wszystkie bardzo dziękuję!:)) 
  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz