poniedziałek, 13 stycznia 2014

wstawanie

niedziela. filip i emila o szesnastej wciąż w piżamach.
ja: zaraz wam zrobię zdjęcie, wstawię na fejsa i jeszcze was w tych piżamach oznaczę.
emila: to my zgłosimy naruszenie praw!
ja (zrezygnowana) do kota: jankesi, ty jesteś najlepszy, można umieszczać twoje foty w całej sieci i nie zgłaszasz żadnych naruszeń.

a przecież ile rzeczy można zrobić, gdy zamiast siedzieć pół dnia w piżamie wstanie się na przykład w sobotę bladym świtem o dziewiątej: odwieźć dziecko na bowling (urodziny kolegi), skoczyć w tym czasie do plazy, tam kupić torebkę dla dwuletniej adelki (kochana adelko, pamiętaj, że dla kobiety najważniejsze w życiu są buty i torebki - ciocia ci to mówi) i cwaniary sylwii chutnik dla siebie (filip: kup sobie coś ode mnie na te urodziny. oł je!), odebrać dziecko, ugotować niezłe danie indyjskie z dużą ilością curry i czerwonej fasoli, upiec brownie bez mąki, pójść do meskaliny na koncert janka samołyka oraz na koniec odpoczywać w dragonie... tak, długi to był dzień i owocny.
a co mnie ominęło? kolega pisze o jedenastej: wstałaś? ja (odpisuję, co prawda po godzinie - bo odwoziłam - ale duma mnie rozpiera): mało tego, że wstałam - ja już nawet wyszłam z domu:) kolega: ach, byłem koło twojej chaty i chciałem wpaść z kawą i rogalikiem. no ożeż fuck. raz człowiek wstanie jak człowiek i rogalik mu przechodzi koło nosa. życie nie jest sprawiedliwe.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz