czwartek, 13 maja 2010

taka ja miastowa

w niedzielę mój brat ornitolog zabiera swojego chrześniaka filipa na żużel. w związku z czym wciąż jeszcze mój chłopak marc (chociaż swetrów nie spalił, a w dodatku od tygodnia chodzi w najbrzydszym) podsyła mi propozycje na spędzenie dnia tylko we dwoje, a wśród nich jakiś spacer albo grillowy piknik w parku nad rzeczką... (ja: a nie możemy po prostu iść do kina..?). spacer to może jeszcze jakoś bym przeżyła, ale na grillowym pikniku nad rzeczką nikt mnie jeszcze nie widział i w ten weekend na pewno nie zobaczy. no bo przecież jak niby - w zdzirowatych butach??
ja w tę niedzielę nie odpowiadam na pytania zaczynające się od a po co i a dlaczego, nie zastanawiam się, co ugotować na obiad, nie gotuję obiadu. leżę, pachnę, czytam gazetkę, myślę tylko na tematy łatwe, no może jeden trudny, czyli co ubrać na wieczór, a potem się odstawiam i wychodzę z marc'iem (pod warunkiem że zmieni ten brzydki sweter;)) na miasto. taka ja miastowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz