środa, 29 września 2010

zakupy nieplanowane

każda kobieta wie, że najlepsze zakupy to te zupełnie nieplanowane. pojechałam po mikołajka dla syna i dosłownie na sekundkę, na minutkę tylko zajrzałam do butów… wyszłam po dwóch… z dwoma czarnymi bjuuuti kozakami. nie wiedziałam, czy są wystarczająco zdzirowate, ale i tak je kupiłam (marc powiedział, że wystarczająco;)). złowiłam jeszcze torebkę i szaliczek. i poważnie nadwyrężywszy debet, objuczona pojechałam prosto do ortodonty. naprawiać zgryz. 

poniedziałek, 27 września 2010

śniadania późne

mieliśmy się w weekend byczyć. i rzeczywiście, wieczory były leniwe, a śniadania późne. za to potem... filipu chodził po wybiegu razem z cudną małą nelly. marc montował film (wkrótce premiera!). ja towarzyszyłam swoim chłopakom, a oprócz tego tradycyjnie piekłam ciasto. 
teraz piszę. jednym okiem oglądam układy. jednym widelcem zjadam przedostatni kawałek ciasta. mam jeszcze jeden pedicure do zrobienia.  

 

piątek, 24 września 2010

podręcznik do religii

doszło do tego, że mamon buszuje po necie w poszukiwaniu... podręcznika do religii. syn kompletnie niewzruszony aferą z krzyżem postanowił przystąpić jednak do pierwszej komunii. (co oznacza, że prawdopodobieństwo, że mamon będzie musiał iść w niedzielę do kościoła i po pięciu latach przyjąć w końcu księdza po kolędzie, jest duże). nie przeraża go nawet ilość modlitw do wykucia na pamięć.
ale ponieważ przed nami całkowicie świecki weekend, w ogóle się nie przejmujemy. będziemy się byczyć i trochę nagrzeszymy. a co!;)  

ps. nie tylko nie zostałam wezwana na dywanik, ale okazało się, że pani w szkole całkowicie popiera czytanie siusiaków! juhuuu!

czwartek, 23 września 2010

z mniejszym udem

pokój filipa odgraciwszy (trzy tony zabawek w reklamówkach za przyzwoleniem zainteresowanego za drzwi wyautowawszy), daktyle na daktylowe zamoczywszy, przed telewizorem zaległszy...

od hormonów rosną mi piersi. mogłabym nawet zaryzykować i powiedzieć, że w końcu mam biust. jest to miła odmiana, bo po wakacjach prawie wszystko mi schudło. chwilowo nie mogę nawet narzekać na grube uda, a był to przecież wątek bloga nieomal przewodni. czy mamon z nieco mniejszym udem i ciut większą piersią to nadal ten sam mamon..? zaznaczam, że wciąż nie mam pięknych jędrnych pośladków i drzwi do łazienki.

wtorek, 21 września 2010

jak kobieta almodovara

wyżynami kreatywności to ja bym tego nie nazwała, ale chwilowo taki nowy baner musi być. judyta powiedziała, że na tym zdjęciu wyglądam jak kobieta almodovara. to był największy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałam z ust innej kobiety;)

poniedziałek, 20 września 2010

weekend

nie pojechaliśmy do berlina, a i tak było pięknie. znowu razem, znowu robiliśmy plany, marc naprawił filipową sofę (zawsze miałam słabość do mężczyzn, którzy naprawiają), ja upiekłam brownie na podwieczorek...

bezcenne

nawet nie wiedziałam, że aż tak zmarzłam, dopóki marc nie stanął w drzwiach.
tarta brokułowa - dziesięć pln, wino - dwadzieścia pln. zjeść kolację ze swoim chłopakiem po długim urlopie - bezcenne!

czwartek, 16 września 2010

okazja

piszę do dorki: może wypijemy dzisiaj jakieś winko?
dorka: brzmi kusząco. (...) a jaka okazja?
ja: facet na wakacjach;)

konsekwentnie

filipa, który jak zaplanował, tak zrobił (czyli, gdy tylko wstał, zapakował do plecaka wielką księgę siusiaków), w drodze do szkoły nurtowało dzisiaj jedno: dlaczego ta książka jest taka cienka? czy oni nie wiedzą wszystkiego o siusiakach???
mamon natomiast trochę się martwi, żeby to czasem nie skończyło się dywanikiem u pana dyrektora...;)

o siusiakach

jeśli chcecie spokojnie zrobić zakupy, mimo że jest z wami dziecko, podarujcie mu koniecznie wielką księgę siusiaków. filipu na widok uśmiechniętych penisów na okładce najpierw zachichotał, a zaraz potem czytał z szeroko otwartymi oczami, na stojąco, gdy ja w  najlepsze oglądałam sobie szmatki. stwierdził, że książka jest super, jutro zabierze ją do szkoły i pokaże wszystkim kolegom, a mi kupi na urodziny wielką księgę cipek...;)
ja (zaniepokojona tą popularyzacją lektury w szkole): to może najpierw całą przeczytaj, bo pani pewnie zapyta, o czym ona jest.
filip zadowolony: no powiem, że o siusiakach!

acha, i oczywiście zaczęły się trudne pytania (mamo, a co to jest moszna??). a ja teraz, zupełnie nie wysilając komórek, nie ośmieszając się oraz z czystym sumieniem mogę dziecku odpowiedzieć, żeby sobie doczytało:) 

środa, 15 września 2010

jajka

kolega: moje dzieci grają w farmville. codziennie rano pytają, czy mogą zebrać jajka.
koleżanka: ja zbieram je zawsze po pracy! 

do czytania pod kołdrą

jeśli będzie tyle padać, to ja nie przeżyję tej jesieni. pilnie potrzebuję prozacu i seksu. oba chwilowo niedostępne. w ramach terapii zastępczej kupiłam więc książki: jedz, módl się i kochaj - dla siebie, i wielką księgę siusiaków dla filipa (chociaż niewykluczone, że też coś tam znajdę;)). do odbioru w empiku. do czytania pod kołdrą. do następnego lata.   

wtorek, 14 września 2010

trochę cieplej

po wczorajszym wieczorze trochę cieplej... ale chciałabym się przytulić tak naprawdę. póki co na jesienną noc mam gazetki, seriale i lakier do paznokci. my, kobiety, musimy sobie jakoś radzić;) zawsze też mogę posprzątać łazienkę.

udowodniony naukowo

kaśka pisze: udowodniony naukowo związek marznięcia z wyjazdem faceta!!! mam to samo:)

poniedziałek, 13 września 2010

amanda

piszę do mej michalskiej: l. urodziła córkę. dała jej na imię matylda. to jest ulubione imię marca, ale jak się domyślasz, nie moje;)
mamichalska: j. podoba się amanda, więc nie wiem, która z nas ma gorzej.
ja: wygrałaś.

to nie był twój dzień na zarę

podejrzewałam, że nie jada się makaronu z krewetkami tuż przed północą, w dodatku po wypiciu pół butelki najlepszego na świecie mołdawskiego kagora... śniło mi się, że znowu jestem w ciąży.
w realu natomiast dawno zapomniałam, że już raz przez to przechodziłam. filipu dorósł, a swoją dorosłość manifestuje głównie na zakupach. różnica jest taka, że kiedyś podobało mu się wszystko, co mamon chciał mu kupić - dzisiaj nie podoba mu się prawie nic... sama też nie miałam szczęścia. to nie był twój dzień na zarę - powiedziało moje dziecko, widząc, że nie zmierzyłam nawet jednej kiecki. 

sobota, 11 września 2010

hipoteza

od dwóch dni rozgrzewam się alkoholem. gdyby marc wyjechał na dłużej, pewnie zostałabym alkoholiczką.

bez ciebie mróz

zastanawiałam się, czemu od tygodnia jest mi tak zimno...

jak gejsza bez kimona
joko ono bez lenona
jak tokio pod śniegiem
marznę bez ciebie
...bez ciebie mróz

marc pisze, że marznie w bieszczadach.

czwartek, 9 września 2010

trzyma przy życiu

dzisiaj depresja. buro i pada, i myślę tylko o tym, żeby się zabić... poranny esemes od sąsiada, że do piętnastego zapłata za wodę, stan ów pogłębia. dopiero telefon marca z życzeniami miłego dnia - tylko on trzyma mnie jeszcze przy życiu.

środa, 8 września 2010

lisi ogon

pierwsza wywiadówka za nami. jeszcze tylko kupimy filipowi nowe skarpety i majtki (bo albo dziurawe, albo za małe) i można powiedzieć, że nowy rok szkolny po bożemu rozpoczęty.

w weekend planuję wydać swoją premię na jakieś fajne ciuchy. jeśli tylko coś mi zostanie po zakupie filipowej bielizny;) a ponieważ do weekendu jeszcze daleko, na dobry początek kupiłam sobie na allegro prawdziwy lisi ogon. taki jak ma alice.  

dlaczego w polsce jesienią jest tak zimno?? judyta poleciała dziś do maroka...  

wtorek, 7 września 2010

przypomnienie

siedemnasta. ja (bo nie zauważyłam): ojej, muszę lecieć po filipa!
w tym czasie dzwoni mój telefon, żeby przypomnieć mi o hormonach.
kolega: ustawiłaś sobie przypomnienie, że masz dziecko?;)
ja: nie, ale czasem by się przydało;)))

niedziela, 5 września 2010

jak modelka;))

judyta (gdy zobaczyła mnie w stroju podróżnym): jak ty schudłaś! wyglądasz jak moja babcia przed śmiercią.
judyta (gdy zobaczyła mnie w kiecce weselnej): wyglądasz jak modelka!

to nie zdrada

gdy ja szłam na wesele, marc szedł na imprezę.
marc: jak to się mówi, pięć dziwek to nie zdrada. tylko pamiętaj, że to nie działa w drugą stronę:)

piątek, 3 września 2010

podwyższasz swoją atrakcyjność

z cytatów mojego kolegi:
ucząc się gotowania, podwyższasz swoją atrakcyjność:)

sponiewieramy się jak dziwki

marc wyjechał na męskie wakacje. ja jadę na wesele z judytą (judyta: sponiewieramy się jak dziwki;)). pierwszy raz nie przejmuję się kiecką, co mogłoby świadczyć o tym, że kobiety rzeczywiście ubierają się dla facetów. no dobra, nie przejmuję się, bo mam aż dwie... w dodatku wyglądam w nich lepiej niż dobrze;)

czwartek, 2 września 2010

dzieje się

dzieje się... cały wieczór składaliśmy meble. to znaczy marc składał, a ja podawałam narzędzia. jestem wykończona.
filipu wrócił do szkoły. 

sushi

co powiedział mój facet, gdy dowiedział się, że zabieram go na sushi: ale ja nic dzisiaj nie jadłem:).

środa, 1 września 2010

inwestycje

tak sobie rozmawiamy a propos drutów na moich zębach...
ja: trzeba inwestować w urodę.
koleżanka: ale to aby nie za późno?
kolega: a może by tak w intelekt?
ja: w intelekt to już na pewno za późno:)))