środa, 4 kwietnia 2012

to się nie myj

wstyd się przyznać, ale wczoraj napadłam na... pudełko lodów grycan. o smaku malaga. (jem grycana, jak w sklepie mają akurat w promocji. niestety akurat mieli). tysiąc sto mililitrów. co daje blisko dwa tysiące kalorii. na raz!? po dwudziestej drugiej (no bo przecież oczywiste jest, że po dwudziestej drugiej wszystko smakuje lepiej). i zaraz sobie pomyślałam, że jest źle. i że od jutra to już odchudzam się tak na poważnie. z ręką na sercu. really!! a jeśli nie, niech nigdy już nie zobaczę barcelony latem (ale z tym to chyba lekko przesadziłam...).
rano wstałam. wzięłam prysznic, którym zalałam sąsiada. i już wiedziałam, że wczorajsze obietnice w d... sobie mogę wsadzić... wpierdzieliłam co tam miałam pod ręką, a po pracy kupiłam jeszcze paczkę białych michałków (i love białe michałki!). tak na wszelki wypadek, gdyby majster nie dojechał. także jeśli wkrótce będę gruba jak matka gilberta grape'a, to winnego już mam. nie mam natomiast prysznica...     

dzwoni filip, który od wczoraj jest u babci: i co, zrobili te rury?
mamon: nie! muszę się myć w misce:((
filip: to się nie myj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz