sobota, 7 lipca 2012

fritz-cola

codziennie jest jakiś dzień. dzień bez majtek, dzień ufo, dzień jak co dzień... we wtorek była pełnia.
kolega: wszystko skrytykujesz i obrzydzisz.
w pełnię tak mam - krytykuję i obrzydzam;)

jakby mało nam było, że pełnia, poszłyśmy z kamilą na najsmutniejszą z planet. a lepiej było od razu się zabić. nie pomógł nawet genialny bernal. mowy nie ma, żebym kiedyś pojechała do gruzji.
co innego nowy jork! po 2 dniach w nowym jorku znowu jestem nieszczęśliwa: przecież to tam powinnam teraz być!! a gdzie jestem: na palacza. ożeż fuck.

po kinie siedzimy w głośnej. jestem rowerem, więc zamawiam fritz-colę.
kamila: czemu fritz? od tego fritza psychopaty, co więził córkę?;)
mamon przytomnie...: a nie wiem.








2 komentarze:

  1. Przypomniało mi się, że tamten psychopata, to był jednak Fritzl, a nie Fritz, więc pij na zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń